środa, 26 sierpnia 2015

14. Jeśli coś mi się stanie. Proszę cię nie obwiniaj za to maleńkiej. Zaopiekuj się nią najlepiej jak tylko będziesz mógł.

Przeczytaj notkę pod rozdziałem :)



Termin porodu zbliżał się nieubłaganie. Czułam się jak wielka ciężarówka, którą Andrzej musi się bez przerwy opiekować. Andrzej zdecydował, że odpuści sobie sezon reprezentacyjny bo chce pobyć ze mną i zaopiekować się nami. Oczywiście nie chciałam się na to zgodzić, ale jak on się na coś uprze to nie ma zmiłuj i musi być tak jak on chce. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak. Siedzieliśmy sobie spokojnie w salonie, a Andrzej odparł:
-Odpuszczam sobie sezon reprezentacyjny – na początku myślałam, że się przesłyszałam, ale kiedy cisza między nami cały czas trwała zdałam sobie sprawę, że on to powiedział na serio.
-Chyba sobie żartujesz?
-Nie, chcę być przy tobie.
-Nie możesz tego zrobić. Teraz jest najlepszy czas na grę. Jesteś w formie, na pewno załapiesz się do podstawowej szóstki.
-Nie ma mowy żebym zostawił cię teraz samą.
-Nie będę sama. Jest twoja mama, Emilka, w razie czego na pewno pomoże mi Ola.
-Chcę być teraz przy tobie. Nie darowałbym sobie gdyby coś wam się stało gdy ja będę sobie latał między kontynentami i spokojnie odbijał piłkę.
-Ale...
-Kochanie zrozum, że cokolwiek teraz nie powiesz ja i tak nie zmienię zdania. Chcę być przy tobie bo nie wiem ile czasu razem nam jeszcze pozostało. Chcę patrzeć na ciebie każdego dnia i cieszyć się, że Bóg dał mi takie szczęście w postaci ciebie, że postanowił postawić cię na mojej drodze i zmienić moje życie o 180 stopni.
-Nie będziesz miał mi i malutkiej tego za złe, że być może stracisz najlepszy sezon?
-Nie. Wiesz dlaczego? - pokiwałam przecząco głową – bo zyskam coś znacznie lepszego – spojrzałam na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy – zyskam czas z najlepszą, najpiękniejszą i najukochańszą kobietą pod słońcem, która już niedługo urodzi mi dziecko – pogłaskał mnie delikatnie po brzuchu.
-Zapomniałeś dodać, ze ta kobieta wygląda jak słonica i nie może sobie nawet sama założyć butów. -Może i słonica, ale za to jaka piękna, a na dodatek tylko moja – skradł mi całusa. Co robimy na obiad?
-Wiesz co mam ochotę na pyszne spaghetti. Mógłbyś zrobić?
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Ty tu sobie odpocznij, a ja pójdę zrobić.
No i tak to wtedy wyglądało. Andrzej postawił na swoim i tak od dwóch miesięcy siedzi już ze mną w domu. Razem oglądamy każdy mecz naszej reprezentacji, chodzimy na badania i po prostu cieszymy się swoją obecnością. Dzisiaj jedziemy w odwiedziny do rodziców Andrzeja. Myślę, że pan Wojtek wreszcie zaakceptował decyzję swojego syna i stara się razem z mamą Andrzeja pomagać nam jak tylko może. Kiedy zaparkowaliśmy samochód z domu wybiegła mama Andrzeja.
-Boże Łucja jak ty pięknie wyglądasz.
-Naprawdę? A czuję się okropnie. Wszystko mnie boli, a na dodatek nic nie mogę zrobić sama, we wszystkim musi mnie wyręczać Andrzej.
-No cóż taki już urok ciąży. Zobaczysz, że kiedy tylko przytulisz dziecko do swojej piersi zapomnisz o całym bólu i cierpieniu.
-Mam nadzieję – uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o tym obrazku, może będzie mi dane nacieszyć się naszym dzieckiem chociaż przez jakiś czas.
-Wchodźcie do środka. Zrobiłam przepyszne ciasto z owocami.
-Nie mów przy niej nic o cieście bo gotowa jest zjeść je całe.
-Niech je i niech im idzie na zdrowie – uśmiechnęła się do mnie teściowa – wejdźcie do salonu, kiedy weszliśmy do salonu ujrzeliśmy tatę Andrzeja pochylającego się nad przepiękną ręcznie wykonaną kołyską.
-Mam nadzieję, ze się wam podoba.
-Czy się podoba? Jest prześliczna.
-Chciałem żeby moja wnuczka miała coś tylko od nas.
-Bardzo dziękujemy. Andrzej chyba powinieneś poprosić swojego ojca o pomoc przy skręcaniu łóżeczka.
-Tylko mi nie mów, że mój syn ma problem ze skręceniem łóżeczka dla dziecka.
-A i owszem. Zabiera się za to już ze trzy miesiące, raz nawet zaprosił Karola do pomocy, ale niewiele z tego wszystkiego wyszło. Panowie w końcu łóżeczka nie skręcili, ale urządzili sobie niezłą imprezkę. Potem jeszcze próbował sam kilka razy, ale łóżeczko jak było nieskręcone tak dalej jest.
-Przyjadę w przyszły weekend i skręcimy to łóżeczko. Wiesz co synu? - pokręcił z dezaprobatą głową.
-To komu tego ciasta? - ta stole stanął talerzyk z pięknie pachnącym i prześlicznie wyglądającym wypiekiem.
-Ja nie odmówię. Jeśli jest tak pyszne jak wygląda to chyba rzeczywiście nie skończy się na jednym kawałku.

U rodziców Andrzeja spędziliśmy kilka ładnych godzin. Wracaliśmy stamtąd obładowani torbami z zapasem jedzenia co najmniej na tydzień i kilkoma słoikami moich ulubionych ogórków kiszonych, które mogłabym aktualnie jeść tonami. Od rana nie czułam się za dobrze, ale nie chciałam martwić Andrzeja jednak w pewnym momencie po prostu nie wytrzymałam.
-Zatrzymaj samochód.
-Co? Jak teraz?
-Zatrzymaj ten cholerny samochód natychmiast! - jak porażona piorunem wyskoczyłam z auta i oparłam się o nie głęboko oddychając.
-Wszystko w porządku? Co się dzieje?
-Strasznie mi słabo i chyba będę wymiotować.
-Już dobrze? - po wszystkim zapytał Andrzej.
-Chyba tak.
-Widzisz nie trzeba było jeść tyle tego ciasta. Na pewno w porządku?
-Tak, możemy już jechać.
Dalszą część trasy pokonaliśmy w ciszy. Kiedy weszłam do domu od razu skierowałam się do kuchni i zaczęłam robić sobie herbatę.
-Idź usiądź, ja to zrobię.
-Nic mi nie będzie. Tyle mogę sama zrobić – zdenerwowałam się lekko.
-Dobrze już nic nie mówię – wyszedł z kuchni i usiadł w salonie przed telewizorem. Wiedziałam, że coś jest nie tak jednak nie bardzo wiedziałam o co chodziło. Wszystko wyjaśniło się kiedy spojrzałam pod swoje stopy.
-Andrzej! Andrzej do cholery!
-Już idę. Czego się drzesz kobieto.
-Rodzę.
-Ale jak to już. Przecież jeszcze prawie trzy tygodnie.
-Widocznie twoja córeczka chce nas zaszczycić wcześniej swoją obecnością. W sypialni jest torba. Zabierz ją i jedziemy do szpitala – środkowy stał jak zamurowany i nie ruszył się nawet o centymetr – Człowieku sama mam po nią iść czy wreszcie się ruszysz?
-Już idę – wyskoczył z kuchni jak z procy, po chwili był już spowrotem. Wziął mnie na ręce i delikatnie zaniósł do auta. Potem jeszcze delikatniej zapiął pasy i szybko zajął miejsce za kierownicą – kochanie nie denerwuj się wszystko będzie dobrze tylko oddychaj.
-Przecież oddycham imbecylu. Możesz jechać szybciej?
-Szybciej już nie mogę. Za chwilę będziemy w szpitalu.
Tak jak Andrzej powiedział chwilę później byliśmy już w szpitalu. Znów delikatnie wziął mnie na ręce i zaczął biec w stronę szpitala.
-Czy może mi ktoś pomóc? Niosę rodzącą kobietę!
Błyskawicznie obok nas pojawiła się jakaś pielęgniarka, która kazała posadzić mnie na wózku.
-Proszę zawiadomić doktor Joannę to ona zajmuje się moją żoną – powiedział do pielęgniarki siatkarz.
-Najpierw zawieziemy panią do sali.

Godzinę później leżałam na stole położniczym i czekałam na decyzję pani doktor. Weszła razem z innym lekarzem, którego nie znałam zaraz za nimi wszedł Andrzej.
-Muszę być z państwem w stu procentach szczera. Do terminu porodu zostały jeszcze ponad cztery tygodnie zważając na pani chorobę nie możemy podjąć ryzyka jakim bez wątpienia byłby poród naturalny. To byłoby dla pani zdecydowanie za duże obciążenie. Drugą sprawą jest to, że nie wiemy czy dziecko jest już w pełni przystosowywane do samodzielnego życia poza łonem matki. Dlatego zapewne zaraz po porodzie zabierzemy je do inkubatora. Za chwileczkę przyjdzie do pani pielęgniarka, która przygotowuje panią do cesarskiego cięcia. Zostawię państwa na chwilę samych.
-Andrzej boję się.
-Kochanie wszystko będzie dobrze. Pani doktor zna się na swojej pracy. Na pewno zrobi wszystko żebyś i ty i maleńka były bezpieczne.
-Mogę mieć do ciebie jedną prośbę?
-Proś o co tylko chcesz.
-Jeśli coś mi się stanie. Proszę cię nie obwiniaj za to maleńkiej. Zaopiekuj się nią najlepiej jak tylko będziesz mógł.
-Nic ci się nie stanie.
-Obiecaj mi to.
-Obiecuję.
-Kocham cię.
-Ja was też kocham – pocałował mnie, a potem mój brzuch.
-Panie Andrzeju musimy pana już wyprosić.
-Nie mogę zostać jeszcze chwilkę?

-Nie, musimy przygotować się do operacji. Zobaczy pan swoją żonę już po wszystkim.

Perspektywa Andrzeja
Siedziałem na korytarzu i czekałem na zakończenie operacji. Nie mogłem się doczekać kiedy zobaczę malutką. Minuty dłużyły się jak godziny. W międzyczasie zadzwoniłem do Emilki i powiedziałem jej, że Łucja zaczęła rodzić, zawiadomiłem też moich rodziców. Mama oczywiście uparła się, że zaraz wsiądą w samochód i niedługo będą tu ze mną. Nie miałem nawet siły żeby zaprotestować. Nie wiem ile czasu spędziłem na korytarzu kiedy usłyszałem głos Emilki:
-Co z nimi?
-Nie wiem. Wzięli ją na salę i robią cesarkę. Lekarka powiedziała, że jak tylko będzie po wszystkim zaraz mnie poprosi.
-Wszystko będzie dobrze stary – poklepał mnie po ramieniu Wojtek, który oczywiście przyjechał z Emilką.
Obydwoje usiedli obok mnie jednak żadne z nas nie miało ochoty na rozmowę więc siedzieliśmy w ciszy i czekaliśmy. Nienawidzę czekać. Już jako małe dziecko miałem z tym problemy zawsze chciałem wcześniej zobaczyć co Mikołaj przyniósł mi pod choinkę i zakradałem się do salonu by zobaczyć prezenty. Któregoś razu zobaczyłem jak rodzice podkładają paczuszki pod choinkę. Przez swoją niecierpliwość dowiedziałem się, że Święty Mikołaj to nieistniejąca osoba wymyślona przez rodziców.

Po jakimś czasie z sali wyszła doktor Joanna.
-Panie Andrzeju gratuluję. Ma pan prześliczną córeczkę.
-Wszystko z nią w porządku?
-Pomimo naszych początkowych obaw okazało się, że malutka urodziła się zdrowa, a co najważniejsze silna. Nie ma konieczności żeby umieszczać ją w inkubatorze.
-A co z Łucją.
-Pani Łucja czuje się dobrze. Wybudziła się już z narkozy więc może pan na chwilkę do nich wejść. Proszę tylko założyć fartuch ochronny – podała mi go – tylko nie za długo bo dziewczyny są na pewno zmęczone.
-Dobrze pani doktor.
Niepewnie nacisnąłem na klamkę do sali, w której leżały dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Kiedy zobaczyłem jak Łucja przytula malutką popłakałem się jak dziecko.
-Co się tak skradasz? - zapytała Łucja – wchodź.
-Jest prześliczna. Z resztą od razu było wiadomo, że tak będzie w końcu ma taką piękną mamę.
-W sumie tata też niczego sobie.
-Może byłoby jednak lepiej gdyby urodę odziedziczyła po tobie nie po mnie. Po mnie może co najwyżej odziedziczyć zamiłowanie do siatkówki.
-Nie mów mi, że chcesz żeby została siatkarką.
-Będzie robiła to na co tylko będzie miała ochotę. Chociaż nie ukrywam, że byłoby miło gdyby poszła w ślady taty.
-No nie wiem. Chcesz ją potrzymać?
-Ja nie wiem czy powinienem. Ona jest taka malutka. Jeszcze coś jej zrobię.
-Nie mów mi, że się boisz Wronka – zaśmiała się.
-Nie boję się po prostu nie chcę jej nic zrobić.
-Chodź tutaj – podszedłem, a ona delikatnie podała mi naszą kruszynkę.
-Dziękuję ci za nią.
-Nie ma za co – po chwili usłyszałem przeraźliwy dźwięk aparatury i do sali wbiegli lekarze.
-Musi pan stąd wyjść – odezwała się doktor Joanna.
-Ale pani doktor co się dzieje? Przecież wszystko było w porządku.
-Niech pan natychmiast stad wyjdzie.
-Pani Aniu niech pani weźmie dziecko.
Zdezorientowany oddałem dziecko jakiejś pielęgniarce i wyszedłem na korytarz. Oparłem się o ścianę i zjechałem w dół ukrywając twarz w dłoniach.
-Andrzej wszystko w porządku? - obok mnie przykucnęła moja mama.
-Nie wiem co się dzieje. Wszystko było okej, ale przed chwilą aparatura podłączona do Łucji zaczęła wariować i kazali mi wyjść. Mamo ja nie chcę żeby ona mnie już zostawiła – kobieta nie odpowiedziała nic tylko mocno mnie do siebie przytuliła. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale w pewnym momencie usłyszałem panią doktor:
-Panie Andrzeju proszę ze mną do gabinetu.
-Proszę niech pan usiądzie – powiedziała lekarka gdy tylko przekroczyliśmy próg.
-Pani doktor co się dzieje przecież wszystko było dobrze.
-U pani Łucji pojawiły się komplikacje. Niestety jej organizm nie zniósł tak dobrze tego wszystkiego jak myśleliśmy na początku. To wszystko okazało się za dużym wyzwaniem dla jej wyniszczonego organizmu.
-Ale już wszystko dobrze. Udało wam się to unormować prawda?
-Niezupełnie. Musieliśmy wprowadzić pańską żonę w stan śpiączki farmakologicznej. Zrobiliśmy to dla jej dobra. Sama nie miałaby tyle siły żeby zregenerować ubytki spowodowane ciążą i porodem.
-Jak długo będzie utrzymywana w stanie śpiączki?
-Trudno tak mi to teraz powiedzieć. Może tydzień, dwa to się okaże. Jest jeszcze jedna rzecz, którą muszę panu powiedzieć. Przez to, że w okresie ciąży musieliśmy odstawić niektóre leki choroba niestety znacząco przystąpiła.
-Co chce pani przez to powiedzieć?
-Nie zostało jej już za dużo czasu.
-Zrobiliśmy również badania malutkiej, na szczęście po zapoznaniu się ze wstępnymi wynikami możemy stwierdzić na 80%, że dziecko jest zupełnie zdrowe. Wszystkie wyniki będę miała jutro i wtedy będę mogła powiedzieć panu coś więcej.
-Czy mogę zobaczyć Łucję.
-Proszę, ale naprawdę tylko na chwilę.

Sielanka się skończyła. Było miło, ale się skończyło. Co z tego wszystkiego wyjdzie? Zobaczymy. Mam nadzieję, że was nie zanudzam. Kompletnie nie mam siły ani chęci do pisania, ale mam nadzieję, że komukolwiek spodoba się to coś na górze. Do następnego. Od razu mówię, że nie mam pojęcia kiedy dodam kolejny wpis. Uzbrójcie się w cierpliwość :) Liczę na wasze komentarze. Pozdrawiam i do następnego :)

16 komentarzy:

  1. Ha pierwsza! Kompletnie nas nie zanudzasz a z dziewczynami musi byc wszystko dobrze;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie zanudzasz?! Ten blog to cudo! Pochłonęłam go w jeden wieczór i po prostu jestem nim oczarowana od deski do deski! mam nadzieję, że z Łucją będzie wszystko w porządku i z malutką będą tworzyli szczęśliwą rodzinkę <3 Rozdział jest po prostu świetny tyle się dzieje!
    Życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matyldo... na poczatku bylo wszystko ladnie pieknie, urodzila zdrowa coreczke, lekarze mowia, ze z nia wszystko w porzadku, a potem nagle taki zwrot akcji? Musialas? Naprawde? Ta sielanka jak dla mnie mogla trwac wiecznosc :)
    Zanudzasz? No chyba snisz... Super rozdzial, mam nadzieje, ze nie bedziemy dlugo czekac na kolejny.
    buziaki i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty nas nie zanurzasz. Masz talent i świetnego bloga ;) Mam nadzieję, że z Łucją i dzieckiem będzie dobrze. Pozdrawiam Nat

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział prawie się popłakałam ona musi być zdrowa życzę weny i miłych dni

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział prawie się popłakałam ona musi być zdrowa życzę weny i miłych dni

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że Łucja wyjdzie z tego i pozna swoją córkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. GENIALNY jak zwykle z reszta. mam nadzieje ze i z lucja i z mala wszystko bedzie dobrze. czekam z niecierpliwoscia na kolejny :* <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej nie no... Co jak co, ale ja chcę happy end :D Taki zwrot akcji? Serio? Musiałaś? Prawie płakałam ;c nie zanudzasz! Piszesz świetnie :) czekam na kolejny i pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jestem zawsze i czytam! Tylko nie mam siły komentować :C

    OdpowiedzUsuń
  11. O jeny :o Co tu się dzieje :o Śpiączka?? Ale jak to? :o No ej, noo! :o Jedyny plus jest taki, że z malutką wszystko dobrze.. Ale Łucja... Mam nadzieję, że nic się jej nie stanie. Bynajmniej nie teraz. Żeby chociaż mogła nacieszyć się dzieckiem i jeszcze pobyć z Andrzejem.. Przyznam szczerze, że czytając końcówkę łzy tak cisnęły się do oczu, że nie wiem :3
    Mogłoby się to jakoś ułożyć, ale czy to jest w ogóle możliwe?
    Czekam na następny! :]
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Można się było spodziewać, że po porodzie Łucja będzie wyczerpana i nie poradzi sobie z regeneracją tak dobrze, jak inne matki. Ale śpiączka? Mam nadzieję, że to pomoże. Że Łucję wybudzą i będzie miała jeszcze dużo czasu, by zaopiekować się Maleństwem i Andrzejem. ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Niezbadane są wyroki tam wysoko na Górze. Oby Łucja wyzdrowiała i mogła się cieszyć córeczką.
    Zapraszam do siebie: http://love-and-fear-in-dance.blogspot.com/
    http://kim-jestesmy.blogspot.com/
    Pozdrawiam:]

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeju super! całe opowiadanie przeczytałam za jednym razem i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybko.... Opowiadanie jest na prawdę genialne!

    OdpowiedzUsuń
  15. ,,Czego się drzesz kobieto" <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam nadzieje, że Łucja szybko z tego wyjdzie i będzie mogła cieszyć się z córeczki wraz z Andrzejem

    OdpowiedzUsuń