Nie wiem jak to jest możliwe, ale nie potrafię emocjonalnie rozstać się z tym opowiadaniem, nie mam sił żeby je dokończyć. Dlatego nie chcę nic wam obiecywać. Mam jeszcze co prawda trzy strony w zapasie, ale nie wiem kiedy wstawię coś nowego. Muszę uporać się z tym przed rozpoczęciem roku akademickiego bo wtedy już w ogóle go nie skończę. Wczoraj po raz pierwszy zobaczyłam mój rozkład zajęć i jestem załamana. W poniedziałki i wtorki mam zajęcia do 20.35. Po czym w środę mam zajęcia na 7.30. To jest jakaś masakra. Nie wiem jak ja to wytrzymam. Najgorsze jest to, że panicznie wręcz boję się chodzić po ciemku po mieście. Na szczęście razem ze mną na roku jest moja przyjaciółka i trafiłyśmy razem do grupy więc będziemy wracać razem. Tym bardziej, że jak się okazało wynajęłyśmy mieszkania na tej samej ulicy ( co jest zupełnym zbiegiem okoliczności bo wcale o tym ze sobą nie rozmawiałyśmy). Dobra koniec mojego użalania się nad życie. Zostawiam wam część 16 i życzę miłego czytania. Oczywiście będę ogromnie wdzięczna za każdy komentarz. Każde miłe słowo z waszej strony jest na wagę złota. Uwierzcie mi :)
____________________________________________________________________
Posiedziałem jeszcze chwilę w kościele i postanowiłem, że wrócę do
domu. Nie minęło jednak pięć minut kiedy usłyszałem dźwięk mojego telefonu, a
na ekranie pojawił się numer doktor Joanny. Drżącymi rękoma odebrałem telefon.
-Czy coś złego się stało?
-Wręcz przeciwnie. W sumie nie wiem nawet jak to wytłumaczyć, ale pani
Łucja się wybudziła. Bardzo rzadko, a praktycznie nigdy nie zdarza się to tego
samego dnia i na prawdę nie wiem jak to panu wytłumaczyć. Gdyby mógł pan tutaj
przyjechać. Kiedy tylko się wybudziła zapytała o pana.
-Oczywiście za chwilę będę. Dziękuję za telefon.
-Nie ma za co.
Gdy tylko usłyszałem, że Łucja się obudziła byłem chyba
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. W podskokach zjawiłem się ponownie w
sali mojej ukochanej. Kiedy tylko zamknąłem drzwi odwróciła się do mnie i
delikatnie uśmiechnęła.
-Kochanie nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak się cieszę.
-Co się właściwie stało?
-Lekarze musieli wprowadzić cię w stan śpiączki bo zasłabłaś. Na
szczęście jak widać było to tylko chwilowe.
-Czy wszystko w porządku z malutką?
-Tak jest silna i co najważniejsze zdrowa.
-Andrzej widzę, że coś przede mną ukrywasz. Natychmiast mów mi
wszystko co wiesz. Coś jest nie tak?
-Z małą nie, ale twoja choroba się nasiliła. Nie zostało już wiele
czasu.
-Teraz to już nie ważne. Teraz najważniejsza jest nasza córeczka.
Apropo musimy wybrać dla niej imię.
-Wiesz w sumie trochę się nad tym zastanawiałem. Co powiesz na
Marlenę.
-Nie raczej nie. Może Kinga?
-Nie podoba mi się.
-To może Anastazja?
-Anastazja Wrona. Podoba mi się, ale na drugie damy jej Marlena.
-Niech ci będzie.
-W takim razie postanowione Anastazja Marlena Wrona. Ślicznie –
uśmiechnąłem się do Łucji.
Trzy tygodnie później
-Kochanie chłopcy z drużyny chcieli wpaść żeby zobaczyć malutką.
-Kiedy?
-Nie wiem czy to w ogóle dobry pomysł. Przecież Nastka jest jeszcze
taka mała, ma taką słabą odporność.
-Wiem, ze najchętniej zamknąłbyś ją w szklanej kuli, ale tak się nie
da. Dziecko trzeba powolutku przyzwyczajać do widoku obcych ludzi. Przecież nie
będziesz miał teraz tak dużo czasu żeby się nią zajmować. Startuje sezon
klubowy. Będziesz miał treningi, mecze, wyjazdy, a ja nie jestem na tyle silna
żeby zajmować się nią cały czas. Tak wiem co zaraz powiesz. Wiem, że twoja mama
bardzo chętnie zajmie się wnuczką, ale nie możemy cały czas jej wykorzystywać i
tak wiele dla nas zrobiła. Dlatego uważam, że powinniśmy poszukać dla małej
jakiejś opiekunki.
-Chcesz powierzyć malutką jakiejś nieznanej osobie? Chyba oszalałaś!
-To ty oszalałeś. Przecież całymi dniami siedzę w domu. Miałabym na
wszystko oko. Po prostu nie mam aż tyle siły żeby na przykład przewinąć małą,
nie mówiąc już o tym, że siedząc na tym cholerstwie nie mogę jej nawet ponosić,
a dobrze wiesz, że najbardziej się uspokaja gdy ktoś ją nosi. Przemyśl to. A co
do wizyty chłopaków to zaproś ich w sobotę. Możesz zrobić grilla. Ty pogadasz
sobie z chłopakami, a ja chętnie spędzę trochę czasu z dziewczynami. Zdążyłam
się już za nimi porządnie stęsknić. Poza tym to chyba ostatnia okazja przed
rozpoczęciem sezonu żebyście sobie porządnie poimprezowali.
-Ok to ja idę do nich zadzwonić.
-Andrzej tylko ja nic nie przygotuję, nie mam na to siły.
-Nie ma takiej potrzeby wszystkim się zajmę. Ty odpoczywaj i ciesz się
malutką – jak na zawołanie nasza córeczka zapłakała.
-Ocho nasza królewna się obudziła.
-Zaczekaj tutaj. Przyniosę ją – po chwili wracał do salonu z Nastką na rękach.
-Mógłbyś zrobić dla niej mleko. Na pewno jest już głodna.
-Już idę – gdy tylko podałam jej butelkę mleka przygotowaną przez
Andrzeja wypiła niemal wszystko za jednym razem.
-Ktoś tu musiał być bardzo głodny - pogłaskałam ją delikatnie po
brzuszku – idź dzwoń do chłopaków, ja dam sobie radę.
-Jesteś pewna?
-Jest najedzona, przewinięta, wyspana. Na pewno nie będzie marudzić.
Pobawimy się trochę na kocyku. Co ty na to malutka? - uśmiechnęła się jakby
spodobała jej się wizja wspólnej zabawy z mamusią.
-Jakby coś się działo to jestem w pokoju obok. Wystarczy, że zawołasz,
a ja już jestem obok.
-Idź już bo za chwilę zmienię zdanie.
-Kocham was obie – pocałował malutką w czółko, a mi skradł szybkiego
całusa.
-My ciebie też kochamy.
-To co malutka zostałyśmy same. Nawet nie wiesz
jak bardzo cię kocham. Tatuś na pewno kiedyś wytłumaczy ci, że byłaś dla mnie
najlepszą rzeczą, która zdarzyła się w moim krótkim życiu. Ja zawsze będę przy
tobie. Będę patrzeć na ciebie z góry i pilnować żeby nie stało ci się nic
złego, tacie z resztą też. Za bardzo was kocham. Wiem jednak, że po mojej
śmierci muszę znaleźć Andrzejowi kogoś kto będzie mógł zastąpić ci matkę. Doskonale
wiem jak ważna jest rola matki w życiu dziecka, a tym bardziej dziewczynki.
Na niektóre tematy nie da się po prostu
porozmawiać z mężczyzną, ale nie martw się ja już coś wymyślę.
Od samego rana w sobotę Andrzej krzątał się po kuchni. Usiadłam sobie
spokojnie z Nastką w kuchni i obserwowałam jak mój mężczyzna radzi sobie w
kuchni. Bardzo miło patrzyło się na to z jakim zaangażowaniem kroi warzywa do
sałatki.
-No co malutka widzisz jakiego masz zdolnego tatę?
-Musisz się ze mnie nabijać?
-Kto się nabija? Ja? Ja tylko mówię, że świetnie wyglądasz w kuchni.
Do twarzy ci w tym fartuszku.
-Czy moje panie są może głodne?
-W sumie to chętnie coś bym zjadła. A ty malutka zjesz coś – Nastka
słodko zaśmiała się – zrób dla niej mleko.
-Już się robi.
Chwilę później wręczył mi butelkę dla malutkiej.
-A pani co podać? - skradł mi całusa.
-Może naleśniki. Najlepiej z bitą śmietaną o albo z nutellą i owocami.
-Nie za wielkie wymagania?
-Wiesz zawsze mogę zrobić je sobie sama – zaczęłam powoli wstawać z
wózka. Wiedziałam, że Andrzej nie pozwoli mi samej zająć się gotowaniem – o nie
moja kochana. Siadaj. Chyba śnisz jeśli myślisz, że pozwolę ci w ogóle wstać z
tego wózka.
-Wiesz o tym, że nie jestem niepełnosprawna. Jestem po prostu słaba.
Powoli zaczynasz mnie denerwować tym jak na mnie chuchasz i dmuchasz. Wiem, że
robisz to z miłości, ale przysięgam ci, że jeśli nie przestaniesz wyprowadzę
się z małą do Emilki.
-Przepraszam po prostu się o ciebie martwię.
-Wiem, ale uwierz mi jeśli sama zrobię sobie herbatę nic mi się nie stanie.
-Ale śniadania nadal będę robił ja.
-Wiesz, że chyba nawet nie chce mi się z tobą na ten temat kłócić, bo
uwielbiam jak przynosisz mi śniadanie do łóżka.
świetny rozdział. popłakałam się jak to czytałam.Dobrze,że Łucja się wybudziła. Miłość Andrzeja i Łucji jest silna, kochają się i oczywiście swój największy skarb córkę. Andrzej troszczy się o rodzinę i bardzo dobrze. Mam nadzieję,że wszystko skończy się happy endem. czekam na kolejny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie http://siatkowka--przyjazn-milosc-nadzieja.blog.pl/ mam nadzieję ,że wpadniesz :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Nadal wierzę, że wszystko potoczy się dobrze <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dit Te
Dobrze, ze Łucja się wybudziła, widać modlitwy pomogły.
OdpowiedzUsuńTeraz tylko Łucja musi wyzdrowieć, aby w pełni cieszyć się córką
Świetny. Po prostu świetny :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Łucja będzie miała okazję długo opiekować się swoją córką. Ich miłość jest bardzo silna, ale to może nie wystarczyć.
OdpowiedzUsuńJedno ale, tygodniowe dziecko nie śmieje się, ani nie jest odpowiednie by Leżało na ziemi.
OdpowiedzUsuńNie mam zwyczaju sprawdzać notek przed dodaniem, a dzisiaj kopiowałam rozdział w kilku fragmentach i po prostu pominęłam fragment z tym, że sytuacja dzieje się 3 tygodnie po ich wyjściu ze szpitala :)
UsuńSuper! Czekam na następny! <3
UsuńKurde, nie dawno trafiłam na to opowiadanie i jest mega! Jest ono jedynym przy którym tak płakałam. Błagam tylko niech Łucja nie umiera, zniose wszystko tylko nie to. Niech się okaże ze jest chora ale jest jakaś operacja ktora można zrobic i sie wszystko uda a lekarze tylko sie pomylili co do jej choroby, whatever no błagam jak ona umrze to ja razem z nią. Czekam na next <3 /M.S.
OdpowiedzUsuńZnam Twój ból, bo teraz jak patrzę na mój plan na magisterce to chce mi się płakać. Wtedy kiedy akurat mam pracę zajęcia mam od 8 do 19 i będę musiała jakoś załatwiać z wykładowcami żeby zdążyć na mecze ;/ I nie martw się, bo zazwyczaj te późne zajęcia nie trwają tak długo :D
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to nie wiem czemu, ale zrobiło mi się jakoś tak smutno. Mam nadzieję, że znajdziesz wenę żeby dokończyć :D
Dobrze, że się wzbudziła, mam nadzieje, ze jednak historia skończ się happy end em ;) pozdrawiam i dużo weny twórczej życzę :*
OdpowiedzUsuńŚwietnie <3
OdpowiedzUsuńProszę tylko niech Łucja nie umiera, może stanie się jakiś cud ? :)
OdpowiedzUsuńBaaardzo przepraszam, że dopiero teraz... Wybacz :*
OdpowiedzUsuńWypowiem się krótko i na temat.
Jak czytałam ten rozdział, to poleciały mi łzy. Niesamowite, co potrafisz ze mną zrobić....
Dziękuję :* :*