sobota, 16 maja 2015

1. Obiecaj mi, że nie będziesz rozpaczać po mojej śmierci.

Proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem. 


Następnego dnia rano usłyszałam dźwięk dzwonka.
-Cholera jasna. Jest siódma rano kto normalny dzwoni o tej porze?
Niechętnie wstałam z łóżka i poczłapałam otworzyć drzwi. Jak się okazało zaraz za nimi stała moja przyjaciółka.
-Co ty tutaj robisz?
-Też się cieszę, że cię widzę.
-Jasne, że się cieszę tylko nie powinnaś teraz być w Australii?
-Tak się składa, że dostałam kilka dni wolnego i postanowiłam odwiedzić moją kochaną przyjaciółkę.
-Wejdź do środka. Nie będziemy przecież gadać w drzwiach.

Zaparzyłam nam herbatę i opowiedziałam Emilce o wszystkim czego dowiedziałam się ostatnio od lekarza, a także o spotkaniu z Andrzejem.
-To nie możliwe. Nie ma żadnych szans?
-Nie rozmawiajmy o tym. Nie chcę o tym myśleć. Możesz mi coś obiecać?
-Co tylko zechcesz.
-Obiecaj mi, że nie będziesz rozpaczać po mojej śmierci.
-Nie mogę ci tego obiecać.
-Emilka...
-Koniec tematu. Powiedz mi lepiej czemu zbyłaś tego całego Andrzeja?
-Nie chcę się angażować w żadne znajomości damsko – męskie.
-Kto każe ci się angażować? Chciał po prostu pójść z tobą na kawę. Na kawę, nie do łóżka.
-Może masz rację. Chyba trochę przesadziłam.
-To znajdź tą wizytówkę i do niego zadzwoń. Przeproś za swoje gburowate zachowanie i zaproś go na kawę.
-Tak jest mamusiu – zaczęłam szukać karteczki z numerem telefonu – chyba mamy mały problem. Nie mogę znaleźć jego wizytówki.
-Brawo. To teraz nie ma już nawet o czym mówić.
-Nie krzycz na mnie, przecież to nie moja wina, że wypadła mi z kieszeni.
-Przepraszam kochanie.
-Nic się nie stało. Może pójdziemy do jakiegoś kina czy coś?
-Świetny pomysł, słyszałam, że akurat do kin wchodzi dzisiaj świetna komedia.
-W takim razie postanowione.

Dzień minął nam bardzo szybko. Wszystko było tak jak za dawnych lat kiedy nie było mojej choroby i nic nie zaprzątało nam głów. Po powrocie do domu czas zleciał nam na rozmowach. Gdy zorientowałyśmy się, że przegadały pół nocy postanowiłyśmy położyć się spać i odpocząć. Następnego dnia Emilka obudziła się pierwsza. Wstała z łóżka i postanowiła zrobić śniadanie dla nas obu. Kiedy kończyła robić kanapki weszłam do kuchni .
-To ja powinnam robić kanapki w końcu jesteś moim gościem.
-Nie przesadzajmy. Nic mi się nie stało.
-Kocham cię Poznańska.
-Ja ciebie też. Siadaj do stołu. Kawy, herbaty?
-Kawy.
-Już się robi.
-Wiesz pomyślałam sobie, że może wybierzemy się jutro na mecz?
-Jaki mecz? - zapytałam przeżuwając kanapkę.
-Mieszkasz w Bełchatowie kobieto, tutaj gra najlepszy zespół ostatniego sezonu plusligi, a w nim kilku świeżo upieczonych mistrzów świata.
-Oj, dobrze wiesz, że nie interesuję się sportem.
-Oj wiem, niestety wiem. Co ty na to?
-W sumie czemu nie? Nie mam nic do stracenia.
-Ok, to ja sprawdzę czy są jeszcze wolne miejsca.
-Pytasz się mnie czy chcę iść, a nie masz biletów – zrobiłam facepalma.
-Tak jakoś wyszło, ale nie przejmuj się. Gdyby co to mój kolega zna jakiegoś tam siatkarza i załatwi nam bilety.
-Poznańska jesteś niemożliwa.
-Wiem i za to mnie uwielbiasz. Swoją drogą chyba musimy wybrać się na zakupy bo twoja lodówka świeci pustakami.
-Nie przesadzaj – otworzyłam ją, a moim oczom ukazało się wyłącznie światło – no dobra masz rację. Jak zwykle.
-Ubieraj się i za dziesięć minut jedziemy.

-Opowiadaj co tam u ciebie w tej Australii.
-Praca świetna, koledzy w pracy też.
-Tylko koledzy? Nie masz tam nikogo? - zauważyłam błysk w jej oku – trafiłam. Mów kto to.
-Ma na imię Kevin i pracujemy razem. Nie wiem czy coś z tego będzie, ale jest świetny. Przystojny, zabawny, i dobry w łóżku.
-Emilka.
-No już nie udawaj takiej świętej – zarumieniłam się – nie mów, że nikogo nie miałaś podczas mojej nieobecności. Jeśli nadal będziesz tak wybrzydzać to do śmierci sobie nikogo nie znajdziesz - w moich oczach pojawiły się łzy – Łucja tak strasznie cię przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć.
-Ale powiedziałaś.
-Nie mogę zrozumieć dlaczego nie chcesz walczyć.
-Może dlatego, że nie ma już żadnych szans. Żadnych rozumiesz. Umrę prędzej czy później, wolę po prostu przeżyć czas który mi został normalnie, a nie przykuta do szpitalnego łóżka – poczułam jak tonę w uścisku mojej przyjaciółki.
-Przepraszam, tak strasznie cię przepraszam.
-Zapomnijmy o tym. Co robimy dzisiaj na obiad?
-Może spaghetti?
-Jeśli tylko zrobisz to może być?
-A rano miałaś mi za złe, że zajęłam się przygotowaniem śniadania.
-Przecież dobrze wiesz, że potrafię przypalić wodę na herbatę.
-Oj wiem. Do tej pory pamiętam ten słynny podwieczorek przygotowany przez ciebie w liceum. Czekaj co to było? Zapiekanka?
-Pizza.
-Ach tak, pizza. Właściwie nie można było nazwać tego pizzą, to była katastrofa kulinarna. Przyznaj się, że po prostu chciałaś mnie otruć.
-Nie chciałam. Po prostu jestem genialną kucharką – dwa ostatnie słowa ubrałam w tak zwane króliczki.

Kiedy chodziłyśmy pomiędzy alejkami za jednym z regałów zauważyłam Andrzeja.
-To on.
-Kto? O czym ty mówisz?
-Ten chłopak o którym ci wczoraj opowiadałam. Za tym regałem.
-Całkiem niezłe ciasteczko kochana. Dziwię ci się, ze nie chciałaś się z nim umówić, ale skoro go dzisiaj tutaj zobaczyłyśmy to oznacza, że musicie się spotkać.
-Ale ja nie mam nawet jego numeru.
-Co to za problem? - poczułam jak wypycha mnie z wózkiem wprost przed nogi chłopaka.
-Łucja?
-O cześć Andrzej.
-Miło, że znowu się spotykamy. Wiesz, że wczoraj cały dzień o tobie myślałem.
-To miłe – uśmiechnęłam się – przepraszam cię za moje wczorajsze zachowanie, po prostu miałam gorszy dzień i nie bardzo miałam ochotę na rozmowę z kimkolwiek, ale jeśli twoja propozycja jest nadal aktualna to chętnie wybiorę się z tobą kiedyś na kawę.
-W takim razie czekam na telefon.
-Właśnie tutaj jest mały problem.
-Nie masz telefonu?
-Mam, ale zgubiłam twoją wizytówkę.
-Trzeba było od razu tak mówić. Nie ma żadnego problemu, dam ci nową. Mam nadzieję, że niedługo zadzwonisz. Przepraszam, ale trochę mi się śpieszy. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.

-I jak było? Zjadł cię?
-Emilka kiedyś normalnie cię zabiję.
-Jeszcze mi za to podziękujesz.
-Na pewno.
-Swoją drogą niezłe ciasteczko z tego twojego Andrzeja.
-Emilka!
-No co? Stwierdzam tylko fakty. Swoją drogą skądś kojarzę tę jego śliczną mordkę, tylko nie mogę sobie przypomnieć skąd.
-Wiesz jakie są fakty? Widziałam faceta 2 razy w życiu, a ty najchętniej od razu zorganizowałabyś nam ślub.
-A tam od razu ślub. Wystarczy, że pobawicie się trochę ze sobą, spędzicie przyjemnie czas, wiesz o co mi chodzi – poruszała zabawnie brwiami. Niech się tobą zaopiekuje, a ja będę zadowolona i spokojna w Australii.
-Emilka! Zapomniałam już jaka jesteś głupia.
-Wypraszam sobie.
-Co z tym meczem?
-Jak wrócimy do domu to sprawdzę, albo od razu zadzwonię do Maćka.
-Uda ci się to załatwić do jutra?
-Nie martw się.
-Ok. Skoro tak mówisz.


Po powrocie do domu Emilka zadzwoniła do Maćka. Ten bez problemu załatwił nam bilety na najbliższy mecz bełchatowskiej drużyny. Szczerze powiedziawszy nie miałam ochoty iść na to spotkanie, ale obiecałam Emilce. Kiedy chodziłyśmy do liceum sama grała w szkolnej drużynie, ale musiała zrezygnować gdy doznała kontuzji. Widziałam jak wiele ją to kosztowało. Chciałam żeby się rozerwała, wiem, że sprawi jej to radość.


Postanowiłam skorzystać z rady, którą zostawiła któraś z was w komentarzu pod prologiem i postanowiłam, że rozdziały na blogu będą pojawiać się co weekend. Nie wiem dokładnie czy będzie to sobota czy niedziela więc bezpieczniej będzie obiecać wam po prostu jeden z tych dni. Możliwe, ze czasem dodam dwa rozdziały w ciągu tygodnia, ale to będzie zależało od tego czy będę miała czas bo już niedługo zaczynam pracę. 

Zostawiam was z pierwszą częścią, życzę miłego czytania.

Czytasz - komentujesz - to motywuje.  

6 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że Łucja będzie częściej spotykać Andrzeja i zmieni zdanie o relacjach damsko-męskich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powoli się rozkręca :) Jestem ciekawa, jak zareaguje Łucja, gdy dowie się kim jest Andrzej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo już sobie wyobrażam reakcję Łucji, gdy zobaczy Andrzeja na boisku :D
    Czekam na następny, pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział. Pomału zaczyna się rizkrecac. Czekam na następny i zapraszam do siebie na chwilauwagi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  6. ,,Lodówka świeci pustakami."- domyślam się, że to zwykłe klawiaturowe przejęzyczenie, ale i tak poprawiło mi humor. :)
    Ciekawie się zaczyna, ruszam czytać następne wypociny.

    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń