niedziela, 5 lipca 2015

9. Zrobię wszystko żeby urodzić zdrowe dziecko

Dodaję część dziewiątą. Pisało mi się ją chyba najlepiej z tych wszystkich, które powstały. Mam nadzieję, że was nie zawiodę tą częścią. Jak zwykle proszę wszystkich, którzy czytają o komentarz. Wiem, że to nudne, ale naprawdę wiele dla mnie znaczy. 
Pewnie wszystkie oglądałyście mecze z USA. Bardzo cieszę się, że nasza reprezentacja awansowała do Final Six. Po drugim meczu Wronka powinien zebrać niezłe bęcki za to co wyprawiał na siatce. Mam nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy i podczas spotkań w Brazylii zaprezentuje się już lepiej. 
W sumie to cieszę się, że nie zajęliśmy pierwszego miejsca w grupie bo będziemy grać z Włochami i Serbią. Z jednej strony fajnie, ale z drugiej bardzo lubię te reprezentacje i będzie mi bardzo przykro kiedy będziemy je ogrywać w Rio :D
Mam napisane 2,5 strony następnego rozdziału, ale nie wiem kiedy go skończę bo przez ten upał nie mam kompletnie głowy do pisania. 

Przypominam o zakładce INFORMOWANI jeśli ktoś chce dostawać informacje o nowych rozdziałach :)

Pamiętaj: czytasz - komentujesz - to motywuje 


_____________________________________________________________________________


 Następnego dnia obudziłam się przed Andrzejem. Postanowiłam, że zrobię dla niego śniadanie, bo ja sama niestety nic nie zjem gdyż wiem, że mój lekarz na pewno zarządzi jakieś dodatkowe badania po tych rewelacjach, które mam dla niego przygotowane. Postawiłam na proste naleśniki bo nie miałam najmniejszej ochoty na wymyślanie udziwnionych posiłków. Kiedy kończyłam robić kawę w kuchni pojawił się siatkarz.
-Co tak pięknie pachnie? - znalazł się obok mnie i pocałował w zagłębienie szyi.
-Naleśniki z nutellą.
-Brzmi pysznie.
-Siadaj już podaję.
-Poradzę sobie sam, idź weź prysznic bo za chwilę wychodzimy.
-Ok

Godzinę później jechaliśmy już w stronę szpitala. Andrzej chyba zauważył, że strasznie się denerwuję, bo w połowie drogi złapał mnie za rękę. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego niemrawo. Kiedy parkowaliśmy samochód na przyszpitalnym parkingu czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Bałam się, bałam się tego jak zareaguje lekarz. Wiedziałam, że moja decyzja jest kompletną desperacją, ale nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że to dziecko nie przeżyje. Wiedziałam, że zrobię wszystko żeby urodzić to dziecko, nawet jeżeli będę musiała leżeć całą ciążę i uważać na siebie, czułam, że poświęcenie jest warte końcowego efektu, który miałam osiągnąć. Kiedy usiadłam na krzesełku w gabinecie mojego lekarza myślałam, że oszaleję. Chwilę później lekarz usiadł przy swoim biurku.
-Co państwa do mnie sprowadza?
-Chodzi o to, że wczoraj dowiedziałam się, że jestem w ciąży – odważyłam się podnieść wzrok z moich butów, które w tamtej chwili wydawały się niezwykle interesujące.
-Proszę mi powiedzieć, że się przesłyszałem – kiwnęłam przecząco głową – Zdaje sobie pani sprawę z tego, że w pani stanie to wykluczone. Jest pani ciężko chora. Powiem wprost, albo umrze pani przed zakończeniem ciąży albo zaraz po urodzeniu dziecka. Przy czym nie mamy żadnej gwarancji na to, że dziecko urodzi się zdrowie.
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale chciałabym urodzić to dziecko.
-A i jeszcze jedna ważna rzecz. Podczas trwania ciąży nie ma mowy o przyjmowaniu tak silnych leków jak w tej chwili, bo po pierwsze będą one za za silne dla pani organizmu, a po drugie mogą zaszkodzić dziecku. Jest pani tego świadoma?
-Jestem, ale mimo wszystko chcę spróbować. Wiem jakie są zagrożenia doktorze.
-W takim razie proszę tutaj poczekać, a ja pójdę poszukać naszej najlepszej pani ginekolog.
Wrócił kilka minut później z dość młodą brunetką.
-Zostawiam państwa z panią Joasią. Myślę, że jest ona jedyną osobą, która może się panią zająć w tej sytuacji. Od teraz ze wszystkim będzie się pani kierować do niej.
-Panie doktorze dziękuję panu za wszystko co pan dla mnie zrobił.
-Tak naprawdę to nic wielkiego nie zrobiłem. Mam tylko nadzieję, że wie pani co pani robi.
-Myślę, ze powinniśmy rozmawiać bez owijania w bawełnę. Ma pani przy sobie swoje ostatnie wyniki?
-Tak, oczywiście. Wyciągnęłaś pokaźnych rozmiarów teczkę ze swojej torby – kobieta przyjeżdżała się im dokładnie i po chwili powiedziała – wyniki są dobre, musimy co prawda zrobić jeszcze kilka dodatkowych badań bo niektóre z tych mogły się zmienić od czasu kiedy ostatnio je pani wykonywała. Myślę, że są spore szanse żeby urodziła pani zdrowe dziecko i sama pożyła jeszcze trochę. Nie chcę pani robić na razie żadnych nadziei bo chcę najpierw zobaczyć wyniki tych badań, dlatego zapraszam panią serdecznie do gabinetu zabiegowego. Zaraz zajmie się panią jakaś pielęgniarka, a pana w tym czasie zapraszam do bufetu na jakąś kawę, bo trochę czasu to zajmie.
Po prawie dwóch godzinach badań wreszcie jestem wolna. Musimy co prawda zaczekać jeszcze pół godziny na wyniki. Pani Joanna chce od razu z nami porozmawiać. Widać po niej, że bardzo przejęła się moją sytuacją.

Pół godziny później
-Tak jak mówiłam badania są dobre, można nawet powiedzieć zaskakująco dobre. Możemy się tylko modlić żeby podczas całej ciąży utrzymały się na takim dobrym poziomie. Musi pani bezwzględnie zrezygnować z leków, które dotychczas pani przyjmowała. Przepiszę pani nowe, trochę słabsze żeby nie wyrządziły żadnej krzywdy dziecku. Musi mi też pani obiecać, że będzie na siebie szczególnie uważać. Żadnych stresów, napięć.
-Obiecuję. Zrobię wszystko żeby urodzić zdrowe dziecko.
-Pan też musi się zaangażować. Teraz wiele będzie od pana zależeć.
-Niech się pani nie martwi. Będę o nich dbać – pogłaskał mnie delikatnie po brzuszku.
-Muszą państwo stawiać się regularnie na kontrole. Musimy mieć dokładny zarys sytuacji. Dlatego proszę panią żeby co tydzień przychodziła pani na badanie krwi. Myślę, że to wystarczy żeby w razie kłopotów dość szybko zauważyć coś niepokojącego. Co miesiąc będziemy się też spotykać na poważniejsze badania. Na dzisiaj to wszystko.
-Dziękujemy pani doktor.
-Na razie nie ma za co.
-Jest. Dobrze wiem, że to nie jest normalna sytuacja.
-Najważniejsza w takiej chwili jest motywacja chorego, a z tego co widzę pani jest do tego wszystkiego odpowiednio nastawiona. Z takim podejściem musi się udać. Do zobaczenia za miesiąc.
Po wizycie u pani doktor byłam trochę spokojniejsza. Dowiedziałam się, że mam szansę na urodzenie zdrowego dziecka, a co najważniejsze szanse te nie są na szczęście takie małe.

Sobota nadeszła strasznie szybko. Z jednej strony chciałam mieć to wszystko za sobą, z drugiej jednak bałam się tego jak na nasze rewelacje zareagują siatkarze Skry. W końcu nie codziennie dowiadujesz się, że dziewczyna twojego klubowego kolegi ma raka, a na dodatek jest jeszcze w ciąży. Postanowiliśmy, że zaprosimy wszystkich siatkarzy ze swoimi drugimi połówkami i trenera Skry. Kilka minut po dziewiętnastej prawie wszyscy siedzieli już w salonie w mieszkaniu Wronki. Brakowało tylko Kłosa, ale nikt o zdrowych zmysłach nie sądził, że Karol zjawi się na jakimkolwiek spotkaniu punktualnie, dlatego ze spokojem czekaliśmy na jego przybycie. Kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi poszłam mu otworzyć.
-Przepraszam cię Łucja, ale ta ciamajda jak zwykle nie mogła się wyszykować, a jak już się wyszykowała to okazało się, że zgubił kluczyki i musieliśmy ich szukać po całym mieszkaniu.
-Nie przepraszaj.
-No tak w końcu to nic nowego.
-Zapraszam do salonu. Tam już są wszyscy.
Kiedy tylko znów znalazłam się w salonie momentalnie obok mnie pojawił się Andrzej. Poczułam jak delikatnie łapie mnie za rękę żeby dodać mi otuchy.
-Chcieliśmy wam coś powiedzieć. Mamy wam do zakomunikowania dwie ważne sprawy – w tym momencie się zacięłam.
-Może chcesz żebym to ja wszystko powiedział – usłyszałam szept Andrzeja przy moim uchu.
-Nie ja muszę to zrobić. No więc tak. Jestem chora. Przepraszam, że wcześniej wam o tym nie powiedziałam, ale po prostu nie czuję się na tyle silna żeby od razu wszystkim o tym mówić. Kilka miesięcy temu źle się poczułam. Pojechałam do lekarza, tam okazało się, że mam raka. Na początku lekarz dawał mi duże szanse na całkowite wyzdrowienie, jednak z czasem szanse malały, a teraz wiem na pewno, że nie zostało mi już dużo czasu. Wiem, że pewnie zrobiło to na was duże wrażenie, ale mam do was jedną prośbę. Traktujcie mnie jakby wszystko było normalnie, jakby wcale nie było mojej choroby.
-Jest jeszcze jedna rzecz o której chcielibyśmy wam powiedzieć. Pamiętacie jak kilka dni temu pojechaliśmy na spontaniczne wakacje nad morze? - wszyscy zgodnie pokiwali głowami – Łucja wtedy gorzej się poczuła. Myśleliśmy, że to choroba daje o sobie znać. Jednak przyczyna była zupełnie inna. Okazało się, że Łucja jest w ciąży. Na początku nie mogłem, nie chciałem przyjąć tego do wiadomości. Chciałem żeby Łucja usunęła ciążę bo wiem jakie to ryzyko, ale teraz chcę żeby to dziecko przyszło na świat. Przyzwyczaiłem się już do myśli, że będę ojcem. Po za tym są duże szanse, że dziecko urodzi się zdrowe.
-Tak. Dziecko może i urodzi się zdrowe, ale Łucja umrze i co wtedy? Sam będziesz zajmował się dzieckiem? Jak ty to sobie wyobrażasz człowieku? Przecież grasz w klubie. Nie ma cię praktycznie wcale w domu, a kiedy kończy się sezon klubowy wskakujesz w biało – czerwony trykot i grasz w reprezentacji. Jak ty to pogodzisz? Co może zawiesisz karierę? - wykrzyczał Karol – nie rozumiem cię człowieku.
Chwilę później środkowy wstał z kanapy na której siedział i tak po prostu wyszedł z mieszkania. Było mi przykro, ale szczerze powiedziawszy spodziewałam się takiej reakcji. Mimo tego w moich oczach pojawiły się łzy.
-Przepraszam cię za niego – obok mnie znalazła się Ola – on musi sobie po prostu to wszystko przetrawić. Jutro na pewno zrozumie, że źle zrobił tak reagując – dziewczyna uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie – przepraszam, ale muszę za nim iść. Gdybyś tylko czegoś potrzebowała to dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć.
-Dziękuję.
Kiedy Ola wyszła wszyscy po kolei podchodzili do mnie i mówili, że mogę na nich liczyć. To miłe bo szczerze powiedziawszy spodziewałam się, że prawie wszyscy zachowają się tak samo jak Karol, a tu proszę miła niespodzianka.
-Dobra koniec tych smutnych wiadomości na dzisiaj. Co wy na to żeby otworzyć wino? - odezwał się Wlazły i wyjął zza pleców butelkę czerwonego wina.
-Ja wolałbym szczerze powiedziawszy coś innego? Wino jest dla kobiet – odezwał się Winiarski
-Na szczęście jesteśmy przygotowani na taką okazję – Andrzej weź kolegów do kuchni i wyjmijcie twój zapas piwa z lodówki.
-Kobieto już cię uwielbiam – stwierdził Piechocki
-Dzięki Kacper – uśmiechnęłam się do niego – przynieście jeszcze dla nas kilka butelek wina jeśli możecie.
-Już się robi szefowo – odezwał się Andrzej, po chwili pojawił się obok mnie z Maćkiem – to dla was drogie panie, a to dla mojej ukochanej – postawił przede mną karton mojego ulubionego soku grejpfrutowego.
-Jesteś kochany – pocałowałam przelotnie jego policzek.




15 komentarzy:

  1. Świetny czekam na następny:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny czekam na następny:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem tutaj pierwszy raz i do razu pokochałam to miejsce. <3
    Zostają na dłużej, bo uwielbiam Andrzeja jako siatkarza i osobowość, dlatego wywarło na mnie takie wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I od razu sceny z 'Nad życie' stają przed oczami. Tam sytuacja była nieco inna, bo to siatkarka była chora i w ciąży, ale to niczego nie zmienia. Film doprowadził mnie do łez, myślę, że to opowiadanie również tak zadziała.
    Karol miał trochę racji. Andrzej nie może być tatą i siatkarzem na pełen etat. Nie mam pojęcia, co Wroniasty wymyśli, ale mam nadzieję, ze sobie poradzi. Poza tym, nie wiem, dlaczego zakładam, że Łucja umrze? Wszystko się może zdarzyć. Naprawdę chciałabym, by dziewczyna była obecna w najważniejszych momentach życia swojego dziecka. ;)
    Pozdrawiam i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też pojawiły się sceny z filmu ,, nad życie". Co do meczu ciesze się z tego awansu co do Wrony to momentami miałam ochote go pobić. Rozdiał jak i reszta cudo. Czekam na kolejny
      Pozdrawiam CamXD

      Usuń
  5. Jestem :) Ah czekam i liczę, że wszystko będzie dobrze. Taki oddany lekarz to chyba skarb w tych czasach :) Do tego podziwiam, że wzięła wszystko na sobie, że zebrała się na to. Trochę szkoda mi Karola.. Nie powinien się tak zachować no ale sytuacja tez jest niecodzienna. Co najważniejsze wszyscy to zaakceptowali, zapewnili o wsparciu. To się teraz liczy :) Jestem ciekawa jak Andrzej poradzi sobie z tym dzieckiem i ta sytuacja, a nie mogę się doczekać ich rozmowy o imieniu dla niego, płci.. Ah mały kochany Wroncia! Koosmos :)
    Trzymaj się ciepło i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. oj Karol, Karol...
    w każdym razie rozdział super :)
    czekam niecierpliwie na kolejny, już nie mogę się doczekać co tam dla nas przygotowałaś dalej! :)
    zapraszam też do siebie na nowy rozdział na braciach penchev
    http://przeznaczony.blogspot.com/2015/07/2samotnosc-nie-bierze-jencow-albo.html
    weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny....Boski rozdział <3 Nie mogę się doczekać następnego ;)
    Zapraszam do mnie ;) http://my-volley--love.blogspot.com/2015/07/rozdzia-13.html
    Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny po prostu ten rozdzial ;* czekam na dalszą czesc tej historii bo bardzo mnie wciągnęła. Na Karolek sie trochę chamskoo zachowal ale rozumiem go. Martwi sie o swojego przyjaciela przecież.. Pozdrawiam.
    .,do następnego. ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. u no po Karolu to sie tego nie spodziewałam

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że Karol zrozumie swój błąd i będzie się starał pomagać Andrzejowi. Nie sądziłam, że on tak zareaguje.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawi mnie, jaki los zgotujesz Łucji. Obstawiam smutne zakończenie, ale to Ty o wszystkim zdecydujesz, więc pozostaje mi czekać.
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ps. Świetny rozdział czekam na następny. I zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam i życzę weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Idzie za dobrze. Jak idzie za dobrze to coś się wali. Czuję katastrofę. Pogorszy się jej stan lub z dzieckiem coś nie halo. Albo Wronka odejdzie a wtedy go zabiję. Ale ogólnie jest, wpiera ją. Fakt, dziwnie zareagował na to, ze jest w ciąży ale kurde jednak to jego ukochana. Ciężko czasem żyć i martwić się o to, czy następnego dnia ejszcze ja zobaczysz. Budzić się w nocy i zastanawiać czy oddycha. Wyczuwam smutne zakonczenie ale naprawdę nie pogardziłabym happy endem. Zasłużyła sobie.

    OdpowiedzUsuń