Dodaję część dziewiątą. Pisało mi się ją chyba najlepiej z tych wszystkich, które powstały. Mam nadzieję, że was nie zawiodę tą częścią. Jak zwykle proszę wszystkich, którzy czytają o komentarz. Wiem, że to nudne, ale naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Pewnie wszystkie oglądałyście mecze z USA. Bardzo cieszę się, że nasza reprezentacja awansowała do Final Six. Po drugim meczu Wronka powinien zebrać niezłe bęcki za to co wyprawiał na siatce. Mam nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy i podczas spotkań w Brazylii zaprezentuje się już lepiej.
W sumie to cieszę się, że nie zajęliśmy pierwszego miejsca w grupie bo będziemy grać z Włochami i Serbią. Z jednej strony fajnie, ale z drugiej bardzo lubię te reprezentacje i będzie mi bardzo przykro kiedy będziemy je ogrywać w Rio :D
Mam napisane 2,5 strony następnego rozdziału, ale nie wiem kiedy go skończę bo przez ten upał nie mam kompletnie głowy do pisania.
Przypominam o zakładce INFORMOWANI jeśli ktoś chce dostawać informacje o nowych rozdziałach :)
Pamiętaj: czytasz - komentujesz - to motywuje
_____________________________________________________________________________
Następnego
dnia obudziłam się przed Andrzejem. Postanowiłam, że zrobię dla
niego śniadanie, bo ja sama niestety nic nie zjem gdyż wiem, że
mój lekarz na pewno zarządzi jakieś dodatkowe badania po tych
rewelacjach, które mam dla niego przygotowane. Postawiłam na proste
naleśniki bo nie miałam najmniejszej ochoty na wymyślanie
udziwnionych posiłków. Kiedy kończyłam robić kawę w kuchni
pojawił się siatkarz.
-Co tak
pięknie pachnie? - znalazł się obok mnie i pocałował w
zagłębienie szyi.
-Naleśniki
z nutellą.
-Brzmi
pysznie.
-Siadaj już
podaję.
-Poradzę
sobie sam, idź weź prysznic bo za chwilę wychodzimy.
-Ok
Godzinę
później jechaliśmy już w stronę szpitala. Andrzej chyba
zauważył, że strasznie się denerwuję, bo w połowie drogi złapał
mnie za rękę. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego niemrawo.
Kiedy parkowaliśmy samochód na przyszpitalnym parkingu czułam jak
żołądek podchodzi mi do gardła. Bałam się, bałam się tego jak
zareaguje lekarz. Wiedziałam, że moja decyzja jest kompletną
desperacją, ale nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że to
dziecko nie przeżyje. Wiedziałam, że zrobię wszystko żeby
urodzić to dziecko, nawet jeżeli będę musiała leżeć całą
ciążę i uważać na siebie, czułam, że poświęcenie jest warte
końcowego efektu, który miałam osiągnąć. Kiedy usiadłam na
krzesełku w gabinecie mojego lekarza myślałam, że oszaleję.
Chwilę później lekarz usiadł przy swoim biurku.
-Co państwa
do mnie sprowadza?
-Chodzi o
to, że wczoraj dowiedziałam się, że jestem w ciąży –
odważyłam się podnieść wzrok z moich butów, które w tamtej
chwili wydawały się niezwykle interesujące.
-Proszę mi
powiedzieć, że się przesłyszałem – kiwnęłam przecząco głową
– Zdaje sobie pani sprawę z tego, że w pani stanie to wykluczone.
Jest pani ciężko chora. Powiem wprost, albo umrze pani przed
zakończeniem ciąży albo zaraz po urodzeniu dziecka. Przy czym nie
mamy żadnej gwarancji na to, że dziecko urodzi się zdrowie.
-Zdaję
sobie z tego sprawę, ale chciałabym urodzić to dziecko.
-A i jeszcze
jedna ważna rzecz. Podczas trwania ciąży nie ma mowy o
przyjmowaniu tak silnych leków jak w tej chwili, bo po pierwsze będą
one za za silne dla pani organizmu, a po drugie mogą zaszkodzić
dziecku. Jest pani tego świadoma?
-Jestem, ale
mimo wszystko chcę spróbować. Wiem jakie są zagrożenia doktorze.
-W takim
razie proszę tutaj poczekać, a ja pójdę poszukać naszej
najlepszej pani ginekolog.
Wrócił
kilka minut później z dość młodą brunetką.
-Zostawiam
państwa z panią Joasią. Myślę, że jest ona jedyną osobą,
która może się panią zająć w tej sytuacji. Od teraz ze
wszystkim będzie się pani kierować do niej.
-Panie
doktorze dziękuję panu za wszystko co pan dla mnie zrobił.
-Tak
naprawdę to nic wielkiego nie zrobiłem. Mam tylko nadzieję, że
wie pani co pani robi.
-Myślę, ze
powinniśmy rozmawiać bez owijania w bawełnę. Ma pani przy sobie
swoje ostatnie wyniki?
-Tak,
oczywiście. Wyciągnęłaś pokaźnych rozmiarów teczkę ze swojej
torby – kobieta przyjeżdżała się im dokładnie i po chwili
powiedziała – wyniki są dobre, musimy co prawda zrobić jeszcze
kilka dodatkowych badań bo niektóre z tych mogły się zmienić od
czasu kiedy ostatnio je pani wykonywała. Myślę, że są spore
szanse żeby urodziła pani zdrowe dziecko i sama pożyła jeszcze
trochę. Nie chcę pani robić na razie żadnych nadziei bo chcę
najpierw zobaczyć wyniki tych badań, dlatego zapraszam panią
serdecznie do gabinetu zabiegowego. Zaraz zajmie się panią jakaś
pielęgniarka, a pana w tym czasie zapraszam do bufetu na jakąś
kawę, bo trochę czasu to zajmie.
Po prawie
dwóch godzinach badań wreszcie jestem wolna. Musimy co prawda
zaczekać jeszcze pół godziny na wyniki. Pani Joanna chce od razu z
nami porozmawiać. Widać po niej, że bardzo przejęła się moją
sytuacją.
Pół
godziny później
-Tak jak
mówiłam badania są dobre, można nawet powiedzieć zaskakująco
dobre. Możemy się tylko modlić żeby podczas całej ciąży
utrzymały się na takim dobrym poziomie. Musi pani bezwzględnie
zrezygnować z leków, które dotychczas pani przyjmowała. Przepiszę
pani nowe, trochę słabsze żeby nie wyrządziły żadnej krzywdy
dziecku. Musi mi też pani obiecać, że będzie na siebie
szczególnie uważać. Żadnych stresów, napięć.
-Obiecuję.
Zrobię wszystko żeby urodzić zdrowe dziecko.
-Pan też
musi się zaangażować. Teraz wiele będzie od pana zależeć.
-Niech się
pani nie martwi. Będę o nich dbać – pogłaskał mnie delikatnie
po brzuszku.
-Muszą
państwo stawiać się regularnie na kontrole. Musimy mieć dokładny
zarys sytuacji. Dlatego proszę panią żeby co tydzień przychodziła
pani na badanie krwi. Myślę, że to wystarczy żeby w razie kłopotów dość szybko zauważyć coś niepokojącego. Co miesiąc będziemy
się też spotykać na poważniejsze badania. Na dzisiaj to wszystko.
-Dziękujemy
pani doktor.
-Na razie
nie ma za co.
-Jest.
Dobrze wiem, że to nie jest normalna sytuacja.
-Najważniejsza
w takiej chwili jest motywacja chorego, a z tego co widzę pani jest
do tego wszystkiego odpowiednio nastawiona. Z takim podejściem musi
się udać. Do zobaczenia za miesiąc.
Po wizycie u
pani doktor byłam trochę spokojniejsza. Dowiedziałam się, że mam
szansę na urodzenie zdrowego dziecka, a co najważniejsze szanse te
nie są na szczęście takie małe.
Sobota
nadeszła strasznie szybko. Z jednej strony chciałam mieć to
wszystko za sobą, z drugiej jednak bałam się tego jak na nasze
rewelacje zareagują siatkarze Skry. W końcu nie codziennie
dowiadujesz się, że dziewczyna twojego klubowego kolegi ma raka, a
na dodatek jest jeszcze w ciąży. Postanowiliśmy, że zaprosimy
wszystkich siatkarzy ze swoimi drugimi połówkami i trenera Skry.
Kilka minut po dziewiętnastej prawie wszyscy siedzieli już w
salonie w mieszkaniu Wronki. Brakowało tylko Kłosa, ale nikt o
zdrowych zmysłach nie sądził, że Karol zjawi się na jakimkolwiek
spotkaniu punktualnie, dlatego ze spokojem czekaliśmy na jego
przybycie. Kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi poszłam mu
otworzyć.
-Przepraszam
cię Łucja, ale ta ciamajda jak zwykle nie mogła się wyszykować,
a jak już się wyszykowała to okazało się, że zgubił kluczyki i
musieliśmy ich szukać po całym mieszkaniu.
-Nie
przepraszaj.
-No tak w
końcu to nic nowego.
-Zapraszam
do salonu. Tam już są wszyscy.
Kiedy tylko
znów znalazłam się w salonie momentalnie obok mnie pojawił się
Andrzej. Poczułam jak delikatnie łapie mnie za rękę żeby dodać
mi otuchy.
-Chcieliśmy
wam coś powiedzieć. Mamy wam do zakomunikowania dwie ważne sprawy
– w tym momencie się zacięłam.
-Może
chcesz żebym to ja wszystko powiedział – usłyszałam szept
Andrzeja przy moim uchu.
-Nie ja
muszę to zrobić. No więc tak. Jestem chora. Przepraszam, że
wcześniej wam o tym nie powiedziałam, ale po prostu nie czuję się
na tyle silna żeby od razu wszystkim o tym mówić. Kilka miesięcy
temu źle się poczułam. Pojechałam do lekarza, tam okazało się,
że mam raka. Na początku lekarz dawał mi duże szanse na całkowite
wyzdrowienie, jednak z czasem szanse malały, a teraz wiem na pewno,
że nie zostało mi już dużo czasu. Wiem, że pewnie zrobiło to na
was duże wrażenie, ale mam do was jedną prośbę. Traktujcie mnie
jakby wszystko było normalnie, jakby wcale nie było mojej choroby.
-Jest
jeszcze jedna rzecz o której chcielibyśmy wam powiedzieć.
Pamiętacie jak kilka dni temu pojechaliśmy na spontaniczne wakacje
nad morze? - wszyscy zgodnie pokiwali głowami – Łucja wtedy
gorzej się poczuła. Myśleliśmy, że to choroba daje o sobie znać.
Jednak przyczyna była zupełnie inna. Okazało się, że Łucja jest
w ciąży. Na początku nie mogłem, nie chciałem przyjąć tego do
wiadomości. Chciałem żeby Łucja usunęła ciążę bo wiem jakie
to ryzyko, ale teraz chcę żeby to dziecko przyszło na świat.
Przyzwyczaiłem się już do myśli, że będę ojcem. Po za tym są
duże szanse, że dziecko urodzi się zdrowe.
-Tak.
Dziecko może i urodzi się zdrowe, ale Łucja umrze i co wtedy? Sam
będziesz zajmował się dzieckiem? Jak ty to sobie wyobrażasz
człowieku? Przecież grasz w klubie. Nie ma cię praktycznie wcale w
domu, a kiedy kończy się sezon klubowy wskakujesz w biało –
czerwony trykot i grasz w reprezentacji. Jak ty to pogodzisz? Co może
zawiesisz karierę? - wykrzyczał Karol – nie rozumiem cię
człowieku.
Chwilę
później środkowy wstał z kanapy na której siedział i tak po
prostu wyszedł z mieszkania. Było mi przykro, ale szczerze
powiedziawszy spodziewałam się takiej reakcji. Mimo tego w moich
oczach pojawiły się łzy.
-Przepraszam
cię za niego – obok mnie znalazła się Ola – on musi sobie po
prostu to wszystko przetrawić. Jutro na pewno zrozumie, że źle
zrobił tak reagując – dziewczyna uśmiechnęła się do mnie
przyjaźnie – przepraszam, ale muszę za nim iść. Gdybyś tylko
czegoś potrzebowała to dzwoń o każdej porze dnia i nocy.
Pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć.
-Dziękuję.
Kiedy Ola
wyszła wszyscy po kolei podchodzili do mnie i mówili, że mogę na
nich liczyć. To miłe bo szczerze powiedziawszy spodziewałam się,
że prawie wszyscy zachowają się tak samo jak Karol, a tu proszę
miła niespodzianka.
-Dobra
koniec tych smutnych wiadomości na dzisiaj. Co wy na to żeby
otworzyć wino? - odezwał się Wlazły i wyjął zza pleców butelkę
czerwonego wina.
-Ja wolałbym
szczerze powiedziawszy coś innego? Wino jest dla kobiet – odezwał
się Winiarski
-Na
szczęście jesteśmy przygotowani na taką okazję – Andrzej weź
kolegów do kuchni i wyjmijcie twój zapas piwa z lodówki.
-Kobieto już
cię uwielbiam – stwierdził Piechocki
-Dzięki
Kacper – uśmiechnęłam się do niego – przynieście jeszcze dla
nas kilka butelek wina jeśli możecie.
-Już się
robi szefowo – odezwał się Andrzej, po chwili pojawił się obok
mnie z Maćkiem – to dla was drogie panie, a to dla mojej ukochanej
– postawił przede mną karton mojego ulubionego soku
grejpfrutowego.
-Jesteś
kochany – pocałowałam przelotnie jego policzek.
Super! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na następny:*
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na następny:*
OdpowiedzUsuńJestem tutaj pierwszy raz i do razu pokochałam to miejsce. <3
OdpowiedzUsuńZostają na dłużej, bo uwielbiam Andrzeja jako siatkarza i osobowość, dlatego wywarło na mnie takie wrażenie :)
I od razu sceny z 'Nad życie' stają przed oczami. Tam sytuacja była nieco inna, bo to siatkarka była chora i w ciąży, ale to niczego nie zmienia. Film doprowadził mnie do łez, myślę, że to opowiadanie również tak zadziała.
OdpowiedzUsuńKarol miał trochę racji. Andrzej nie może być tatą i siatkarzem na pełen etat. Nie mam pojęcia, co Wroniasty wymyśli, ale mam nadzieję, ze sobie poradzi. Poza tym, nie wiem, dlaczego zakładam, że Łucja umrze? Wszystko się może zdarzyć. Naprawdę chciałabym, by dziewczyna była obecna w najważniejszych momentach życia swojego dziecka. ;)
Pozdrawiam i całuję! ;*
Mi też pojawiły się sceny z filmu ,, nad życie". Co do meczu ciesze się z tego awansu co do Wrony to momentami miałam ochote go pobić. Rozdiał jak i reszta cudo. Czekam na kolejny
UsuńPozdrawiam CamXD
Jestem :) Ah czekam i liczę, że wszystko będzie dobrze. Taki oddany lekarz to chyba skarb w tych czasach :) Do tego podziwiam, że wzięła wszystko na sobie, że zebrała się na to. Trochę szkoda mi Karola.. Nie powinien się tak zachować no ale sytuacja tez jest niecodzienna. Co najważniejsze wszyscy to zaakceptowali, zapewnili o wsparciu. To się teraz liczy :) Jestem ciekawa jak Andrzej poradzi sobie z tym dzieckiem i ta sytuacja, a nie mogę się doczekać ich rozmowy o imieniu dla niego, płci.. Ah mały kochany Wroncia! Koosmos :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło i czekam na kolejny :*
oj Karol, Karol...
OdpowiedzUsuńw każdym razie rozdział super :)
czekam niecierpliwie na kolejny, już nie mogę się doczekać co tam dla nas przygotowałaś dalej! :)
zapraszam też do siebie na nowy rozdział na braciach penchev
http://przeznaczony.blogspot.com/2015/07/2samotnosc-nie-bierze-jencow-albo.html
weny ;*
Cudowny....Boski rozdział <3 Nie mogę się doczekać następnego ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;) http://my-volley--love.blogspot.com/2015/07/rozdzia-13.html
Trzymaj się :)
Cudowny po prostu ten rozdzial ;* czekam na dalszą czesc tej historii bo bardzo mnie wciągnęła. Na Karolek sie trochę chamskoo zachowal ale rozumiem go. Martwi sie o swojego przyjaciela przecież.. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń.,do następnego. ! ;*
u no po Karolu to sie tego nie spodziewałam
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Karol zrozumie swój błąd i będzie się starał pomagać Andrzejowi. Nie sądziłam, że on tak zareaguje.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, jaki los zgotujesz Łucji. Obstawiam smutne zakończenie, ale to Ty o wszystkim zdecydujesz, więc pozostaje mi czekać.
OdpowiedzUsuńWeny! :*
Ps. Świetny rozdział czekam na następny. I zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :-)
Idzie za dobrze. Jak idzie za dobrze to coś się wali. Czuję katastrofę. Pogorszy się jej stan lub z dzieckiem coś nie halo. Albo Wronka odejdzie a wtedy go zabiję. Ale ogólnie jest, wpiera ją. Fakt, dziwnie zareagował na to, ze jest w ciąży ale kurde jednak to jego ukochana. Ciężko czasem żyć i martwić się o to, czy następnego dnia ejszcze ja zobaczysz. Budzić się w nocy i zastanawiać czy oddycha. Wyczuwam smutne zakonczenie ale naprawdę nie pogardziłabym happy endem. Zasłużyła sobie.
OdpowiedzUsuń