NIESPODZIANKA
Z okazji mojej zdanej maturki wstawiam dzisiaj nowiutką część (miała być wczoraj,ale nie miałam dostępu do laptopa). Myślę, że mało która z was spodziewała się takiego rozwoju akcji, ale o to chodziło żeby choć trochę was zaszokować. Nie ukrywam, że komentarze pod tą częścią są dla mnie niezwykle ważne bo to chyba największy zwrot akcji jaki planuję (na razie) w tym opowiadaniu, a co będzie potem to czas pokaże. Jestem ciekawa jaką decyzję podjęłybyście wy gdybyście znalazły się w takiej sytuacji jak Łucja. Ja z pewnością zachowałabym się tak jak Łucja.
PS. Polecam wam serdecznie piosenkę Good for you Seleny Gomez. Dosłownie się w niej zakochałam.
tu macie linka: https://www.youtube.com/watch?v=1TsVjvEkc4s
Pamiętajcie o komentarzach. Pozdrawiam wszystkich cieplutko zakochana w siatkówce :)
____________________________________________________________________________
Kilka
tygodni później
Leżałam
sobie spokojnie w łóżku kiedy Andrzej wrócił z treningu.
-Mam dla
ciebie niespodziankę.
-Wiesz, że
nie cierpię niespodzianek.
-Ta na pewno
ci się spodoba. Spakuj kilka rzeczy i wyjeżdżamy.
-Gdzie?
-Zobaczysz.
-Jesteś
okropny.
-A myślałem,
że jestem kochany.
-Powiedz mi
chociaż co mam spakować?
-Wszystkiego
po trochu, a i nie zapomnij spakować stroju kąpielowego.
-Wroniasty
coś ty znowu wymyślił?
-Pośpiesz
się bo za pół godziny wyjeżdżamy.
-Pół
godziny? Czyś ty oszalał?
-Też cię
kocham.
Pół
godziny później siedzieliśmy już w samochodzie.
-Powiesz mi
teraz gdzie jedziemy?
-Nie ma
mowy.
-Ok –
założyłam ręce na piersi i odwróciłam się w stronę okna.
-Nie
będziesz się teraz do mnie odzywać?
-A żebyś
wiedział, że nie – wyjęłam ze schowka słuchawki i włożyłam
w uszy. Sama nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Obudził mnie dopiero delikatny pocałunek złożony na moich ustach.
-Gdzie
jesteśmy?
-Sama zobacz
– uśmiechnął się i pomógł mi wysiąść z samochodu. Okazało
się, że Wronka zafundował nam wyjazd nad morze.
-Ale jak...
przecież masz treningi?
-Wziąłem
kilka dni wolnego i jesteśmy.
-Jesteś
kochany.
-Mówiłem,
że ci się spodoba.
-Jak ty mnie
doskonale znasz.
-Chodź
pójdziemy zameldować się w hotelu, a później pójdziemy na
spacer.
Kiedy
spacerowaliśmy brzegiem morza zdałam sobie sprawę z tego jak
bardzo zmieniło się moje życie po poznaniu Andrzeja. Jeszcze kilka
tygodniu temu nie myślałam o tym, że poznam przed śmiercią
miłość swojego życia. Nie chciałam wpuszczać żadnego faceta o
swojego życia, ale Wronka sam wpakował się z buciorami w moje
życie bez pytania. W sumie to jestem mu za to wdzięczna. Gdyby nie
on leżałabym pewnie teraz w domu i rozpaczała jakie to ja mam
beznadziejne życie. Musze wam powiedzieć, że w ciągu tych kilku
tygodni zasłabłam tylko raz. Można powiedzieć, że to swego
rodzaju sukces. Wyniki trochę się co prawda pogorszyły, ale nie aż
tak bardzo żebym musiała się tym całymi dniami zamartwiać. Od
kilku dni czuję się trochę gorzej, ale nie mówiłam o tym
Andrzejowi. Codziennie rano mnie mdli, a później czuję się przez
cały dzień osłabiona. Wiem, że kiedy powiem Andrzejowi ten od
razu będzie chciał żebym poszła do szpitala na badania, a ja chcę
po prostu w pełni cieszyć się z tego wyjazdu.
-O czym tak
myślisz kochanie?
-O tym, że
nie zasłużyłam sobie na ciebie.
-Przestań
tak mówić. Dobrze wiesz, że jesteś niesamowita.
-Mówiłam
ci już dzisiaj, że bardzo cię kocham.
-Tak, ale
możesz mówić to częściej. Uwielbiam słyszeć te dwa słowa z
twoich ust.
-Kocham cię
– zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam – co ty na to
żeby wrócić do hotelu? - wymruczałam mu seksowanie do ucha i
przegryzłam jego płatek.
-Jestem jak
najbardziej za – uśmiechnął się przepięknie.
Chyba nie
muszę wam mówić co działo się w hotelu...
Obudziłam
się wcześniej od Andrzeja. Położyłam się na boku i patrzyłam
na śpiącego chłopaka. Po jakimś czasie poczułam silne nudności
i musiałam pobiec do łazienki. Kiedy siedziałam z głową w
sedesie poczułam jak mój chłopak odgarnia mi włosy z czoła. Po
wszystkim podał mi szklankę wypełnioną wodą.
-Idziemy do
lekarza.
-Nic mi nie
jest. Nie ma takiej potrzeby.
-Ja się
ciebie nie pytam o zdanie. Idziemy i koniec. Szykuj się.
Oczywiście
żadnego sensu nie miało rozpoczynanie dyskusji z Wroną bo on
ostatecznie i tak zawsze stawia na swoim. Posłusznie ubrałam się w
pierwsze lepsze ubrania i z Andrzejem pod rękę udałam się do
samochodu. Po drodze siatkarz zapytał miłą panią siedzącą w
recepcji o adres najbliższego szpitala. Kiedy usiadłam wygodnie na
siedzeniu Andrzej wpisał na GPS – ie adres szpitala. Z tego co
powiedziało nam urządzenie był oddalony od hotelu o 10 minut drogi.
Kiedy tylko znaleźliśmy się w szpitalu Andrzej kazał mi usiąść
na najbliższym krześle, a sam poszedł bajerować jakąś
pielęgniarkę żeby udało mi się wejść szybciej do lekarza.
Chwilę później usiadł zadowolony na krześle obok mnie. Kilka
minut później z gabinetu wyłoniła się jakaś pielęgniarka i
powiedziała:
-Pani Wrona
zapraszam serdecznie do gabinetu – spojrzałam znacząco na
Andrzeja, a ten w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i rozbrajająco
się uśmiechnął. Weszliśmy razem do gabinetu i usiedliśmy na
krzesłach przed panią doktor – proszę powiedzieć co pani
dolega? - chciałam się odezwać kiedy głos zabrał mój chłopak,
opowiedział o mojej chorobie i dzisiejszym porannym wyskoku – w
takim razie proszę się położyć, zrobię pani badanie USG.
Przepraszam, ale pan będzie musiał na razie opuścić gabinet –
siatkarz wstał, ale przed wyjściem dał mi jeszcze buziaka w
policzek.
Pani doktor
wylała na mój brzuch jakąś zimną substancję i zaczęła jeździć
głowicą urządzenia po brzuchu.
-Zapytam
wprost: czy uprawiali państwo w ostatnim czasie sex?
-Uśmiechnęłam
się na wspomnienie naszych ostatnich wspólnych nocy.
-Rozumiem,
że ten uśmiech oznacza twierdzącą odpowiedz. W takim razie muszę
zaprosić tutaj panią ginekolog żeby się upewnić co do swoich
podejrzeń.
-Czy ja
dobrze zrozumiałam, że podejrzewa pani ciążę?
-Jestem
praktycznie pewna, ale na wszelki wypadek wolałabym skonsultować
się z ginekologiem. Proszę chwilkę poczekać.
Po
wypowiedzeniu tych słów wyszła z gabinetu zostawiając mnie samą.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to jest możliwe? Tyle zdrowych osób
przez wiele lat stara się o dziecko, a nam udało się to po kilku
wspólnych razach. Przecież to nie możliwe żebym urodziła to
dziecko. Jestem za słaba. Choroba pożera mnie od środka. Nawet nie
zauważyłam kiedy kilka pojedynczych łez spłynęło po moim
policzku. Kilka minut później drzwi ponownie się otworzyły, a za
panią doktor, którą widziałam wcześniej weszła inna kobieta.
-Dzień
dobry pani Łucjo jestem Kalina i jestem ginekologiem w tym szpitalu.
Zbadam panią teraz – ponownie poczułam głowicę na moim brzuchu
– cóż ja mogę tutaj powiedzieć? Jest pani w ósmym tygodniu
ciąży. Płód na razie rozwija się prawidłowo. Radziłabym jednak
żeby jak najszybciej wróciła pani do swojego miejsca zamieszkania
i udała się do swojego lekarza. Ciąża w czasie choroby, którą
pani przechodzi to bardzo poważna sprawa. Nie ukrywam, że może być
ciężko z utrzymaniem ciąży.
-Dziękuję
paniom i obiecuję, że jak najszybciej to będzie tylko możliwe
wrócimy do domu.
-Życzę
pani powodzenia.
-Nie
dziękuję.
Kiedy
wyszłam na korytarz od razu obok mnie pojawił się Andrzej.
-I co
powiedziała pani doktor?
-Możemy
tutaj o tym nie rozmawiać. Wróćmy do hotelu, tam ci wszystko
opowiem.
-Zgoda –
złapał mnie niepewnie za rękę i tak skierowaliśmy się do
samochodu. W aucie panowała niezręczna cisza. Nie chciałam jej
przerywać. Musiałam sobie wszystko bardzo dokładnie przemyśleć.
Myśl, że w środku mnie rozwija się nowe życie była piękna, ale
z drugiej strony co chwilę myślałam o tym, że mogę nie mieć
szansy urodzić tego dziecka bo umrę przed porodem. Nie zauważyłam
nawet kiedy dojechaliśmy pod hotel. Andrzej pomógł mi wysiąść z
samochodu, a gdy dotarliśmy do pokoju posadził delikatnie na łóżku.
-Powiesz mi
teraz o co chodzi?
-Nie wiem
jak mam to powiedzieć.
-Choroba się
nasiliła?
-Nie, to
zupełnie nie o to chodź?
-A o co?
-Właśnie
dowiedziałam się, że jestem w ciąży, to ósmy tydzień.
-Żartujesz
sobie prawda?
-Nie, nie
żartuję.
-Ty nie
możesz urodzić tego dziecka. Musisz usunąć tą ciążę. Jak ty
to sobie wyobrażasz? Choroba zżera cię od środka, a teraz dziecko
jeszcze to spotęguje.
-O czym ty
mówisz? Jak ty to sobie wyobrażasz? Myślisz, że usunę dowód
naszej miłości? Chyba oszalałeś – wrzasnęłam.
Poczułam
jak łóżka ugina się pod ciężarem Andrzeja.
-Zrozum
wreszcie, że ja nie chcę cię stracić. A ciąża tylko przyśpieszy
twoją śmierć.
-Kochanie,
ja wiem jakie to duże ryzyko, ale chce je podjąć. Może uda mi się
urodzić zdrowe dziecko, które później chociaż trochę zastąpi
ci moje odejście.
-Nikt nie
zastąpi mi ciebie. Zrozum to wreszcie.
-Ja już
podjęłam decyzję i nie mam zamiaru jej zmieniać czy ci się to
podoba czy nie. Nie ukrywam jednak, że wolałabym gdybyś mnie
wspierał.
-Jesteś
tego pewna?
-Jak niczego
innego na świecie.
-W takim
razie wytrwam w tym postanowieniu razem z tobą, a teraz pakuj się
szybciutko i wracamy do domu. Musimy jak najszybciej powiedzieć o
wszystkim lekarzowi.
Pół
godziny później siedzieliśmy już w samochodzie. Dobrze
wiedziałam, że Andrzej jest na mnie zły, że podjęłam sama tak
ważną decyzję. Jednak myślę, że każda kobieta zrozumie moją
decyzję. Nie łatwo było mi ją podjąć, wiem, że teraz będzie
mi podwójnie ciężko, ale myślę, że warto zaryzykować
chociażby dla tej małej kruszynki, którą noszę pod sercem.
Wiem, że Andrzejowi jest ogromnie ciężko z tym wszystkim, ale wiem
też, że kiedyś pogodzi się z moją decyzją, a po mojej śmierci
będzie miał przy sobie chociaż cząstkę mnie, a ja z góry będę
ich obserwować i pomagać w miarę swoich możliwości. Kiedy
dojechaliśmy do domu było już za późno żeby jechać dzisiaj do
lekarza więc postanowiliśmy że pojedziemy do niego jutro, a dzisiaj
prześpimy się u Andrzeja żebym nie musiała mówić Emilce o
naszym powrocie. Pewnie od razu zaczęłaby nas wypytywać dlaczego
tak wcześnie wróciliśmy, a ja nie chciałam na razie nikomu o
niczym mówić. Wolę na jakiś czas zachować tą wiadomość tylko
dla siebie i Andrzeja. Wiem, że nie uda mi się ukrywać tego w
nieskończoność bo Emilka w końcu się zorientuje. Dlatego wpadłam
na pewien pomysł.
-Andrzej
może zaprosimy twoich kolegów i powiemy im o wszystkim?
-Jesteś
pewna, że jesteś na to gotowa?
-Nie jestem,
ale prawda jest taka, że chyba nigdy nie będę. Spójrzmy prawdzie
w oczy, ale chyba nie powinniśmy tego przed nimi ukrywać.
-W taki
razie zaprosimy ich wszystkich w sobotę i wtedy im powiemy.
No takiego rozwoju sytuacji się nie spodziewałam. Ciesze się, że Andrzej chce to wszystko przejść razem z nią.
OdpowiedzUsuńJestem! Całkowicie popieram Łucję i Ciebie. Zrobiłabym to samo mogąc zostawić cześć siebie. Może przed ostatnim tchnieniem mogłabym zobaczyć tę mała istotę i poczuć się spełniona. Poza tym właśnie prędzej, czy później Andrzej będzie jej wdzięczny za ten skarb :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że domyslilam się, że to ciąża przy wymiotach nad morzem i takie: Nieeee!
A jednak to zrobiłaś! Andrzej ją kocha, ale powinien uszanować te decyzje szczególnie, że może być to ostatnia decyzja w jej życiu.
Kolejny plus, że zdecydowała się wyjawić swoją chorobę. Na takie rzeczy nigdy nie ma dobrego momentu, no chyba, że od razu albo im wcześniej.
Los Łucji nie oszczędza, bo może znalazła miłość, ale myśl, że zostawi go i zrani nie jest też łatwa. To dziecko natomiast może być prezentem, upominkiem pocieszenia. Taka jest przynajmniej moja opinia. Chce aby Łucja je doniosła albo chociaż, żeby przeżyło w inkubatorze czy coś.
No namieszalas koleżanko i to nieźle :D Czekam na kolejny z niecierpliwością :)
***
Odbiegając od tematu gratuluję! Sama wczoraj się dowiedziałam, że zdałam i wiem co przezywasz :D
Tak jak chciałaś wyraziłam opinie, a nawet się rozpisalam i rozgadalam. Wybacz mi za błędy ale jestem w warunkach polowych i nie chce mi się tego sprawdzać :)
uwielbiam jak ktoś zostawia takie długie komentarze :) bo wiem, że po pierwsze poświęcił dużo czasu na jego opisanie, a po drugie to co piszę wywołuje jakąś jego reakcję ;)
Usuńco do matury to strasznie bałam się o wynik z polskiego, ale jest 79% więc jak się okazało strach był bezpodstawny :)
Zdarza mi się rozgadac, a twoje dzisiejsze słowa wezmę jako hmm.. Pozwolenie na moje częstsze wywody :D
UsuńBrawo ja się na matmie trochę zawiodłam, no ale życie :/
to w końcu czwarty czy ósmy tydzień???
OdpowiedzUsuńósmy :)
Usuńpisałam na szybko i wkradł się błąd, mam nadzieję, że jedyny ;)
Tego sie totalnie nie spodziewałam. Podziwiam Łucję. Sama bym tak postąpiła. W końcu ta mała istota nie jest niczemu winna i ma prawo do tego aby żyć tak jak Andrzej i Łucja. Troche zasmuciła mnie reakcja Andrzeja. Wiem ze mu trudno już teraz no ale wlasnie w tym momencie powinien wspierać Łucję najbardziej. Co do piosenki Seleny musze ci przyznać racje. Jest to jedna z lepszych jej piosenek (razem ze Slow down) :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rodziła. :)
Pozdrawiam,
Karolina R. :*
na szczęście Andrzej w porę się opamiętał i postanowił wspierać Łucję w jej decyzji :)
Usuńdziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Trochę mnie tu nie było za co bardzo, ale bardzo przepraszam 😐
OdpowiedzUsuńWspólny wypad nad morze, w dodatku niezaplanowany. No no... Andrzej się stara i to bardzo.
Łucja w ciąży tego to się nie spodziewałam 😀 Wkurzył mnie Andrzej tym, że początkowo kazał jej usunąć ciążę. Odpowiadając na Twoje pytanie chyba każda z nas by tak postąpiła. Warto zostawić po sobie ślad w postaci małej istotki ☺😃
Fajnie, że Andrzej później zrozumiał swój błąd.
Odważna decyzja. 😊
Gratuluję zdanej maturki 😀 w tym roku miałam egzaminy gimnazjalne i wiem chociaż po części co odczuwałaś 😃😃
A co do piosenki.. Gdy pierwszy raz ją usłyszałam uznałam ją za nudną, a po kilkukrotnyn przesłuchaniu również si4 w niej zakochałam 😍😍
Troszeczkę się rozpisałam, ale no cóż... Dawno mnie nie było 😂
Pozdrawiam i dużo weny życzę 💋💋💋
Ps W wolnej chwili zapraszam do mnie na 20 😃😃
Dobra decyzja również popieram. Opowiadanie super, czekam na kolejne rozdziały ^^
OdpowiedzUsuńja to chyba w kościach czułam, a jak na początki wspomniałaś o mdłościach, to byłam już pewna
OdpowiedzUsuńciąża w czasie choroby... nie za fajnie
z drugiej strony ona nie chodzi na chemię (bo nie chodzi, no nie?) w każdym razie nie wspominałaś, więc możliwe, że dziecko urodzi się zdrowe
i podjęłabym taką samą decyzję, 200%poparcia <3
czekam na następny, buziaki ;*
i zapraszam na mojego Wronkę, pojawił się nowy :)
Wiedziałam, no po prostu wiedziałam że Łucja będzie w ciąży, prędzej czy później. No i jest tak jak myślałam :D
OdpowiedzUsuńAle takiej reakcji Andrzeja się kompletnie nie spodziewałam, na całe szczęście nie upierał się przy swoim bo myślałam że postawi jej ultimatum no ale uff!
Świetny rozdział, czekam na następny, pozdrawiam ;)
Po pierwsze gratulacje z okazji zdania matury. Po drugie rozdział super, ciąży się nie spodziewałam czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cam XD
Wroniasty ma głowę nie od parady! Dobrze wymyślił z tym wypadem nad morze. Szkoda tylko, że ledwo przyjechali, a już musieli wracać. ;(
OdpowiedzUsuńPodejrzewałam, że to może być ciąża, kiedy tylko wspomniałaś o nudnościach... Eh, nie chciałabym być na miejscu Łucji. Bo z jednej strony, świadomość postępującej choroby będzie ją niszczyć, a z drugiej świadomość, że pod serce nosi dziecko swoje i Andrzeja będzie jej dodawać sił. Nie chciałabym, by Łucja umarła przy porodzie. Nawet jeśli Andrzejowi zostanie jej cząstka, to zawsze zostanie po niej pustka. Chciałabym by i ona, i dziecko przeżyli. To byłoby wspaniałe. ;)
Pozdrawiam i całuję! ;*
Mam nadzieje że Łucja nie umrze. Przecież ona nie moze go zostawić. Nie rob tego. Niech będzie szczęśliwy. :(
OdpowiedzUsuńJestem. Rozdział przepiękny . Nie dziwię się Łucji bo w życiu nie usunelabym własnego dziecka. Jestem ciekawa czy donosi ciążę . Czekam na następny 😘
OdpowiedzUsuńJestem. Rozdział przepiękny . Nie dziwię się Łucji bo w życiu nie usunelabym własnego dziecka. Jestem ciekawa czy donosi ciążę . Czekam na następny 😘
OdpowiedzUsuńKochana wznowiłam bloga i wracam już na dobre ! więc gdybyś miała ochotę, to zapraszam na rozdział 7 - http://rebelliousboy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńcałuję :*
gratulacje zdania matury ;* , na studiach jest dużo gorzej hehehehehehehe.
OdpowiedzUsuńbiedna ta Łucja ;c