WRACAM!!!
Mam nadzieję, że ktokolwiek cieszy się iż wracam tutaj z tym opowiadaniem. Przemyślałam sobie kilka rzeczy, kilka rzeczy się ułożyło i jestem w stanie dokończyć to opowiadanie. Tak między nami mówiąc do tego końca już bliżej niż dalej. Niestety muszę przyznać, że moja wena ucieka i bardzo trudno mi ją złapać. Udaje mi się to tylko od czasu do czasu. Mam nadzieję, ze uda mi się w miarę szybko zakończyć to opowiadanie bo szczerze powiedziawszy ta historia troszeczkę się wypaliła. Zakładałam sobie inny pomysł gdy zaczynałam je pisać, a z perspektywy czasu wyszło zupełnie inaczej. Pociesza mnie tylko to, że jest was tutaj aż tyle i mam nadzieję podoba wam się to co piszę. Muszę się wam pochwalić, że biorę udział w konkursie u Pawła Piotrowskiego i jak na razie odgarnęłam wszystkie zdjęcia butów :D przynajmniej tak mi się wydaje. Mam nadzieję, że może tym razem uda mi się w końcu coś wygrać bo wszystkie konkursy w których brałam udział do tej pory to kompletne klapy. Dobra dość tej paplaniny. Zapraszam serdecznie na rozdział nr 10 i liczę na szczere komentarze po przeczytaniu :)
________________________________________________________________________
Czas minął
nam bardzo miło. Rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim, omijając
oczywiście temat choroby. Kilku chłopców zaoferowało się nawet,
że pomogą Andrzejowi urządzić pokój dla dziecka, a wszystkie
dziewczyny ochoczo stwierdziły, że pomogą mi w wyborze dodatków
do pokoiku. Ucieszyłam się, że mam w nich wszystkich tak duże
wsparcie. Jednak prawie cały czas myślałam o Karolu, o tym, ze
przez obecną sytuację przyjaźń Andrzeja i Karola zaczyna wisieć
na włosku. Kiedy Andrzej żegnał ostatnich gości ja postanowiłam
wyjść na taras i usiąść na fotelu. Po kilku minutach poczułam
jak Andrzej zarzuca koc na moje ramiona.
-Nie
powinnaś siedzieć tutaj w samej bluzce, wieczory nie są już takie
ciepłe.
-Na
szczęście mam mojego osobistego anioła stróża. Co ty na to żeby
pojechać jutro odwiedzić moich rodziców?
-Żartujesz?
Powiedz, że żartujesz! - podniosłam głos.
-Nie,
dlaczego mam żartować. Nie uważasz, że powinni wiedzieć, że
zostaną niedługo dziadkami.
-Nie jestem
jeszcze gotowa na wizytę u nich proszę cię Andrzej.
-Odpowiedź
mi na jedno małe pytanko: czy ty kiedykolwiek będziesz na to
gotowa?
-Spojrzałam
na niego i pokiwałam przecząco głową.
-No właśnie,
dlatego myślę, że im wcześniej to załatwimy tym lepiej.
-Zgadzam się
pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Nie powiesz
im o mojej chorobie.
-Chcesz
żebym okłamywał własnych rodziców?
-Postaw się
w ich sytuacji. Dowiedzą się, że ich syn spodziewa się dziecka –
to samo w sobie będzie dla nich nie lada niespodzianką. A później
powiesz im jeszcze, że najprawdopodobniej będziesz musiał sam
wychować dziecko bo twoja ukochana może umrzeć podczas porodu albo
krótko po nim. Możesz być pewny, że wtedy na pewno już mnie nie
polubią, a na pewno od razu wyrobią sobie o mnie negatywne zdanie.
-Dobrze, ale
ja też mam jeden warunek – wszedł na chwilę do domu, gdy wrócił
uklęknął przede mną – zgodzę się jeśli ty zgodzisz się
zostać moją żoną – przed moimi oczami ujrzałam przepiękny
pierścionek. W moich oczach stanęły łzy, a ja zdołałam jedynie
kiwnąć głową na tak. Andrzej wsunął delikatnie pierścionek na
mój palec. Po chwili znalazłam się w silnych ramionach mojego już
narzeczonego.
-To pamiątka
rodzinna.
-Może nie
powinnam go nosić. Jeśli coś się z nim stanie nigdy sobie nie
wybaczę jest taki śliczny.
-Kiedy mama
mi go dawała powiedziała żebym dokładnie przemyślał swoją
decyzję zanim będę chciał podarować go jakiejkolwiek
dziewczynie, że muszę być pewny, że to ta jedna jedyna – moja
druga połówka. Teraz jestem w stu procentach pewny, że jesteś
jedyną kobietą, która zasługuje na to, żeby go nosić.
Nie
odpowiedziałam nic tylko wtuliłam się jeszcze bardziej w ramiona
mojego ukochanego.
-Co ty na to
żeby pójść do sypialni? - zapytał Andrzej
-Faktycznie
zachciało mi się spać.
-Nie
zupełnie to miałem na myśli – zaczął całować zagłębienie
mojej szyi.
-Jest pan
niewyżyty panie Wrona.
-Nic nie
poradzę na to, że tak bardzo na mnie działasz.
-Miło mi to
słyszeć.
Resztę
wieczoru spędziliśmy w sypialni. Wyszliśmy z niej tylko na chwilę
żeby wziąć prysznic. Oczywiście razem bo Andrzej nie mógł sobie
tego odmówić.
Od samego
rana byłam zdenerwowana. Wiedziałam, że dziś spotkam się po raz
pierwszy z rodzicami Andrzeja. Cholernie bałam się tego spotkania.
Wszystko byłoby o wiele łatwiejsze gdybym nie była w ciąży, a co
najważniejsze nie była chora. Nie wiedziałam jak zareagują na
nowiny które chciał im przedstawić Andrzej. Z pewnością nie są
jeszcze gotowi na to, że ich syn – nomen omen siatkarz odnoszący
aktualnie spore sukcesy oznajmi im, że właśnie się oświadczył,
a na dodatek wybranka jego serca jest z nim w ciąży. Wolałam nie
wyobrażać sobie jak zareagują na tą wiadomość. Kiedy kończyłam
pić herbatę do kuchni wszedł Wronka.
-Nie możesz
spać?
-A dziwisz
mi się. W końcu nie codziennie poznaje się rodziców swojego
narzeczonego.
-Jak to
pięknie brzmi – uśmiechnął się od ucha do ucha – spokojnie,
nie masz się czym denerwować, moi rodzice na pewno od razu cię
polubią.
-Taa jasne,
szczególnie jak powiesz im, że jestem w ciąży. Wtedy będą
skakać pod niebiosa.
-Kochanie to
moja decyzja z kim chcę ułożyć sobie życie. Oni nie mają w tej
sprawie nic do gadania – spójrz na mnie – jesteś i zawsze
będziesz dla mnie najważniejszą osobą. Jeżeli miałbym wybierać
między tobą, a rodzicami bez wahania wybrałbym ciebie. Życie bez
ciebie nie ma dla mnie sensu.
-Nie możesz
tak mówić. Dobrze wiesz, że wcześniej czy później mnie przy
tobie zabraknie. Obiecaj mi, że nie zrobisz wtedy nic głupiego –
siatkarz spojrzał momentalnie w dół – położyłam rękę na
jego podbródku i delikatnie uniosłam go do góry – słyszysz
mnie, obiecaj mi to.
-Obiecuję –
wyrzucił niechętnie z siebie te słowa.
-Dziękuję.
Pamiętaj, że nawet jeśli nie będzie mnie już tutaj z tobą to
zawsze będę patrzeć na ciebie z góry i gorąco ci kibicować
podczas każdego meczu tego na parkiecie czy tego w normalnym życiu
bo kocham cię najmocniej na świecie mój ty siatkarzyku od siedmiu
boleści.
-Która
godzina – obróciłam się w kierunku zegara wiszącego na ścianie
–Dziesiąta
piętnaście.
-Musimy
zacząć się szykować. Chciałbym o czternastej być już u
rodziców. Zawsze wtedy jedzą obiad więc będziemy mieć pewność,
że będą w domu i nie denerwuj się już tak bo nie ma czym –
pocałował mnie delikatnie w usta.
-Łatwo ci
mówić.
Droga do Warszawy minęłam nam strasznie miło. Śpiewaliśmy razem piosenki
słyszane w radio. Szczerze powiedziawszy przez większość czasu to
ja śpiewałam, a Andrzej tylko się przysłuchiwał. Może to i
dobrze bo inaczej mogłabym stracić słuch. Jednak z każdą kolejną
minutą kiedy nieubłaganie zbliżaliśmy się do rodzinnego domu
siatkarza zdenerwowanie zaczynało brać górę nad innymi emocjami.
Kiedy zaparkowaliśmy samochód na dość dużym podjeździe miałam
wrażenie, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. Andrzej
pośpiesznie wysiadł z samochodu od strony kierowcy i chwilę
później znalazł się przy drzwiach z mojej strony. Jak na
dżentelmena przystało otworzył mi drzwi i podał mi swoją dłoń
żeby było mi łatwiej wysiąść. Zanim na dobre zdążyliśmy
wejść na podwórko drzwi od domu się otworzyły, a w nich stanęła
jak mniemam pani Wrona.
-Andrzej
nareszcie przypomniało ci się, że masz rodziców – powiedziała
z udawanym wyrzutem.
-Dobrze
wiesz, że podczas sezonu nie zawsze mam czas żeby do was wpaść.
-Wiem, wiem
przecież tylko żartuję. Zapraszam was do domu.
-Wojtek
chodź tutaj Andrzej przyjechał – po chwili obok nas pojawił się
ojciec siatkarza.
-Szkoda, że
nie uprzedziłeś nas wcześniej, że przyjedziesz nie mam czym cię
poczęstować, a do tego jeszcze przywiozłeś gościa i podwójnie
mi głupio.
-Nic się
nie stało mamo.
-Może w
końcu przedstawisz nam tę piękną dziewczynę z którą tutaj
przyjechałeś?
-Mamo, tato
to jest Łucja – moja narzeczona.
Państwo
Wrona spojrzeli na nas zdziwionym wzrokiem jednak chwilę później
podeszli do nas bliżej i wyściskali.
-Przepraszam,
że nie zaprosiłam was dalej. Andrzejku zabierz Łucję do salonu, a
ja za chwilkę przyniosę coś do jedzenia. Wojtek idź się zajmij
gościem – powiedziała do męża.
Przez
następne kilkadziesiąt minut zostałam wypytana przez rodziców
Andrzeja, o prawie wszystko.
-A czym
zajmują się twoi rodzice? - zapytał pan Wojtek
-Moi rodzice
nie żyją.
-Przepraszam...
-Nic się
nie stało, w końcu nic pan nie wiedział.
-Może
napijemy się trochę naleweczki domowej roboty? - pan Wojtek
uśmiechnął się do mnie.
-Przepraszam,
ale ja nie mogę.
-Bierzesz
jakieś leki złociutka?
-Niezupełnie...
- nie zdążyłam dokończyć zdania bo ubiegł mnie Andrzej.
-Łucja nie
może pić alkoholu ponieważ jest w ciąży.
Widziałam
po ich minach, że to wiadomością są jeszcze bardziej zaskoczeni
niż poprzednią. Bałam się tego co miało nastąpić za chwilę.
-Andrzej
proszę cię powiedz, że żartujesz! - podniósł głos pan
Wojciech.
-Nie
żartuję.
-Czy ty
siebie słyszysz? Jakaś małolata wskoczyła ci do łóżka pewnie
tylko po to żeby zajść w ciążę, a ty jeszcze się jej
oświadczasz. Jaką masz pewność, że to w ogóle twoje dziecko.
Może ma jeszcze na boku kilku innych facetów – poczułam jak pod
powiekami zaczynają mi się zbierać łzy.
-Kocham pana
syna i to na pewno jego dziecko. Tak dla pana wiadomości wcale nie
chciałam być z pana synem to on nalegał na tą wiadomość. Jeśli
już jesteśmy tacy szczerzy to muszą państwo wiedzieć, że jestem
chora. Mam raka i nie wykluczone, że w ogóle nie donoszę tej
ciąży. Co jak myślę bardzo by państwa ucieszyło. Sama też
pewnie niedługo umrę więc nie muszą się państwo niczym martwić.
Ciebie Andrzej przepraszam, ale nie zostanę w tym domu ani chwili
dłużej. Masz tutaj pierścionek – zdjęłam go z palca i
położyłam na stoliku – niech twoi rodzice sami zdecydują, która
dziewczyna na niego zasługuje bo jak widać ja nie jestem warta
zaszczytu jego noszenia – spojrzałam ostatni raz na jego rodziców
i wybiegłam z domu.
Perspektywa
Andrzeja
-Jesteście
z siebie zadowoleni? Jak mogliście ją tak potraktować?
-Andrzej to
nie jest dziewczyna dla ciebie.
-Na
szczęście to nie ty decydujesz, która dziewczyna jest dla mnie, a
która nie. Dlatego albo ją przeprosicie, albo możecie uznać, że
nie macie już syna.
-Andrzejku
co ty mówisz? - poczułem jak dotyka mojego ramienia.
-Nie dotykaj
mnie – warknąłem przez zęby. Nie rozumiem jak mogliście ją tak
potraktować, a i jeszcze jedno. Wsadźcie sobie ten pierścionek
gdzie chcecie.
Wyszedłem z
domu i zacząłem szukać Łucji. Miałem nadzieję, że będzie
czekała na mnie w samochodzie. Niestety nie było jej tam. Niewiele
myśląc wsiadłem do pojazdu i postanowiłem poszukać jej po
okolicy. Na szczęście znalazłem ją już kilka uliczek dalej.
Zaparkowałem samochód na poboczu i wysiadłem. Łucja gdy tylko
mnie zobaczyła zatrzymała się.
-Kochanie
przepraszam cię za to wszystko.
-Nie ma za
co. Twoi rodzice mają rację. Nie jestem dziewczyną dla ciebie. Nie
powinnam zawracać ci głowy swoją chorobą, dzieckiem.
-Nawet tak
nie mów. Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham
cię i nie obchodzi mnie zdanie moich rodziców.
-Nie chcę
żebyś przeze mnie kłócił się ze wszystkimi którzy są dla
ciebie ważni.
-A ja nie
chcę żebyś się denerwowała tym wszystkim, dlatego wsiadaj do
samochodu i wracamy do domu.
-Ale...
-Nie chcę
słyszeć żadnego ale – otworzyłem drzwi od strony pasażera.
Kiedy wsiadłem do samochodu usłyszałem głos Łucji.
-Ale musimy
po drodze podjechać do jakiejś restauracji bo dzieciątko domaga
się jedzenia.
-Nie ma
sprawy.
No w końcu! Opłacało się czekać. Oby się wszystko ułożyło! <3
OdpowiedzUsuńKurcze , mogę sobie wyobrazić co czuję Łucja ale nie w tym stopniu nie jestem ani chora ani w ciąży ale wiem co znaczy być znienawidzoną osobą w rodzinie partnera ...
OdpowiedzUsuńWrócę tylko ogarnę moje sprawy :*
OdpowiedzUsuńJak oni mogli tak zareagować?! No bez kitu. Trochę takie nieprzyjemne zapoznanie się z rodzicami NARZECZONEGO . Tak to też dla mnie kolejny szok w tym rozdziale. Wróćmy również do sprawy Karola. Mam nadzieję, że się pogodzą. Dobrze zrobił Andrzej jadąc po nią. Gdyby został z rodzicami... Zabiłabym cie.
OdpowiedzUsuńAle juz nie będę groziła więcej, Pozdrawiam i weny życzę :*
Bardzo cieczymy się, że w końcu wróciłaś.
OdpowiedzUsuńReakcja rodziców Wrony jest inna niż spodziewali się, ale Wrona pokazał, ze mu na Łucji zależy i bronił swojej rodziny
Super 😃
OdpowiedzUsuńCieszę się że wróciłaś, czekałam tu... Szkoda ze rodzice Andrzeja tak zareagowali. Jak tak można. Mam nadzieje ze wszystko sie ułoży. :D Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńNo nie sądziłam, że jego rodzice się tak zachowają. Mam nadzieję, że Ci dwaj się pogodzą.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkowo, ale zostaję na dłużej :D
OdpowiedzUsuńAle ten jego ojciec to cham :/ dobrze, że syn nie odziedziczył tej cechy po tacie...
Mam nadzieję, że p. Wojciech przeprosi Łucję, bo to w końcu jej przyszły teść...
Czekam na kolejny ^^
Jak ja się cieszę, że wróciłaś! ;) Na początku rozdziału wszystko układało się fajnie. Andrzej się oświadczył, co najważniejsze Łucja się zgodziła! Tylko potem to całe spotkanie z rodzicami. Nie bardzo rozumiem, jak mogli się zachować w ten sposób i oceniać kogoś nawet go nie znając. Myślę, że Andrzej dobrze postąpił idąc za Łucją. Widać, że mu na niej zależy. Mam nadzieję, że jego rodzice zrozumieją swój błąd
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM !!!
Paulka
Z jednej strony rodzice Andrzeja zachowali się strasznie chamsko. Ale z drugiej spadło na na nich za wiele w ciągu krótkiego czasu. Zareagowali, jak zareagowali. Mam nadzieję, że będą mieli trochę oleju w głowie i przeproszą Łucję. Co ona im takiego zrobiła? Zamiast wymyślać niestworzone historie, powinni lepiej ją poznać.
OdpowiedzUsuńA Andrzej pozytywnie mnie zaskoczył. I zaręczynami i tym, że nie odwlekał wizyty u rodziców. Wyszło jak wyszło, ale przynajmniej wiedzą, co się dzieje w życiu ich syna.
Pozdrawiam cię i całuję! ;*
W końcu wróciłaś, co wszystkich bardzo cieszy :D
OdpowiedzUsuńNie rozumiem reakcji rodziców Andrzeja.. Okey, mogli być zaskoczeni i lekko zdenerwowani, ale żeby aż tak? O.o
Mam nadzieję, że przeproszą Łucję i wszystko będzie dobrze :]
Czekam na następny! :))
Pozdrawiam! :*