środa, 5 sierpnia 2015

10. Jakaś małolata wskoczyła ci do łóżka pewnie tylko po to żeby zajść w ciążę, a ty jeszcze się jej oświadczasz.

WRACAM!!!

Mam nadzieję, że ktokolwiek cieszy się iż wracam tutaj z tym opowiadaniem. Przemyślałam sobie kilka rzeczy, kilka rzeczy się ułożyło i jestem w stanie dokończyć to opowiadanie. Tak między nami mówiąc do tego końca już bliżej niż dalej. Niestety muszę przyznać, że moja wena ucieka i bardzo trudno mi ją złapać. Udaje mi się to tylko od czasu do czasu. Mam nadzieję, ze uda mi się w miarę szybko zakończyć to opowiadanie bo szczerze powiedziawszy ta historia troszeczkę się wypaliła. Zakładałam sobie inny pomysł gdy zaczynałam je pisać, a z perspektywy czasu wyszło zupełnie inaczej. Pociesza mnie tylko to, że jest was tutaj aż tyle i mam nadzieję podoba wam się to co piszę. Muszę się wam pochwalić, że biorę udział w konkursie u Pawła Piotrowskiego i jak na razie odgarnęłam wszystkie zdjęcia butów :D przynajmniej tak mi się wydaje. Mam nadzieję, że może tym razem uda mi się w końcu coś wygrać bo wszystkie konkursy w których brałam udział do tej pory to kompletne klapy. Dobra dość tej paplaniny. Zapraszam serdecznie na rozdział nr 10 i liczę na szczere komentarze po przeczytaniu :)

________________________________________________________________________

Czas minął nam bardzo miło. Rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim, omijając oczywiście temat choroby. Kilku chłopców zaoferowało się nawet, że pomogą Andrzejowi urządzić pokój dla dziecka, a wszystkie dziewczyny ochoczo stwierdziły, że pomogą mi w wyborze dodatków do pokoiku. Ucieszyłam się, że mam w nich wszystkich tak duże wsparcie. Jednak prawie cały czas myślałam o Karolu, o tym, ze przez obecną sytuację przyjaźń Andrzeja i Karola zaczyna wisieć na włosku. Kiedy Andrzej żegnał ostatnich gości ja postanowiłam wyjść na taras i usiąść na fotelu. Po kilku minutach poczułam jak Andrzej zarzuca koc na moje ramiona.
-Nie powinnaś siedzieć tutaj w samej bluzce, wieczory nie są już takie ciepłe.
-Na szczęście mam mojego osobistego anioła stróża. Co ty na to żeby pojechać jutro odwiedzić moich rodziców?
-Żartujesz? Powiedz, że żartujesz! - podniosłam głos.
-Nie, dlaczego mam żartować. Nie uważasz, że powinni wiedzieć, że zostaną niedługo dziadkami.
-Nie jestem jeszcze gotowa na wizytę u nich proszę cię Andrzej.
-Odpowiedź mi na jedno małe pytanko: czy ty kiedykolwiek będziesz na to gotowa?
-Spojrzałam na niego i pokiwałam przecząco głową.
-No właśnie, dlatego myślę, że im wcześniej to załatwimy tym lepiej.
-Zgadzam się pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Nie powiesz im o mojej chorobie.
-Chcesz żebym okłamywał własnych rodziców?
-Postaw się w ich sytuacji. Dowiedzą się, że ich syn spodziewa się dziecka – to samo w sobie będzie dla nich nie lada niespodzianką. A później powiesz im jeszcze, że najprawdopodobniej będziesz musiał sam wychować dziecko bo twoja ukochana może umrzeć podczas porodu albo krótko po nim. Możesz być pewny, że wtedy na pewno już mnie nie polubią, a na pewno od razu wyrobią sobie o mnie negatywne zdanie.
-Dobrze, ale ja też mam jeden warunek – wszedł na chwilę do domu, gdy wrócił uklęknął przede mną – zgodzę się jeśli ty zgodzisz się zostać moją żoną – przed moimi oczami ujrzałam przepiękny pierścionek. W moich oczach stanęły łzy, a ja zdołałam jedynie kiwnąć głową na tak. Andrzej wsunął delikatnie pierścionek na mój palec. Po chwili znalazłam się w silnych ramionach mojego już narzeczonego.
-To pamiątka rodzinna.
-Może nie powinnam go nosić. Jeśli coś się z nim stanie nigdy sobie nie wybaczę jest taki śliczny.
-Kiedy mama mi go dawała powiedziała żebym dokładnie przemyślał swoją decyzję zanim będę chciał podarować go jakiejkolwiek dziewczynie, że muszę być pewny, że to ta jedna jedyna – moja druga połówka. Teraz jestem w stu procentach pewny, że jesteś jedyną kobietą, która zasługuje na to, żeby go nosić.
Nie odpowiedziałam nic tylko wtuliłam się jeszcze bardziej w ramiona mojego ukochanego.
-Co ty na to żeby pójść do sypialni? - zapytał Andrzej
-Faktycznie zachciało mi się spać.
-Nie zupełnie to miałem na myśli – zaczął całować zagłębienie mojej szyi.
-Jest pan niewyżyty panie Wrona.
-Nic nie poradzę na to, że tak bardzo na mnie działasz.
-Miło mi to słyszeć.
Resztę wieczoru spędziliśmy w sypialni. Wyszliśmy z niej tylko na chwilę żeby wziąć prysznic. Oczywiście razem bo Andrzej nie mógł sobie tego odmówić.


Od samego rana byłam zdenerwowana. Wiedziałam, że dziś spotkam się po raz pierwszy z rodzicami Andrzeja. Cholernie bałam się tego spotkania. Wszystko byłoby o wiele łatwiejsze gdybym nie była w ciąży, a co najważniejsze nie była chora. Nie wiedziałam jak zareagują na nowiny które chciał im przedstawić Andrzej. Z pewnością nie są jeszcze gotowi na to, że ich syn – nomen omen siatkarz odnoszący aktualnie spore sukcesy oznajmi im, że właśnie się oświadczył, a na dodatek wybranka jego serca jest z nim w ciąży. Wolałam nie wyobrażać sobie jak zareagują na tą wiadomość. Kiedy kończyłam pić herbatę do kuchni wszedł Wronka.
-Nie możesz spać?
-A dziwisz mi się. W końcu nie codziennie poznaje się rodziców swojego narzeczonego.
-Jak to pięknie brzmi – uśmiechnął się od ucha do ucha – spokojnie, nie masz się czym denerwować, moi rodzice na pewno od razu cię polubią.
-Taa jasne, szczególnie jak powiesz im, że jestem w ciąży. Wtedy będą skakać pod niebiosa.
-Kochanie to moja decyzja z kim chcę ułożyć sobie życie. Oni nie mają w tej sprawie nic do gadania – spójrz na mnie – jesteś i zawsze będziesz dla mnie najważniejszą osobą. Jeżeli miałbym wybierać między tobą, a rodzicami bez wahania wybrałbym ciebie. Życie bez ciebie nie ma dla mnie sensu.
-Nie możesz tak mówić. Dobrze wiesz, że wcześniej czy później mnie przy tobie zabraknie. Obiecaj mi, że nie zrobisz wtedy nic głupiego – siatkarz spojrzał momentalnie w dół – położyłam rękę na jego podbródku i delikatnie uniosłam go do góry – słyszysz mnie, obiecaj mi to.
-Obiecuję – wyrzucił niechętnie z siebie te słowa.
-Dziękuję. Pamiętaj, że nawet jeśli nie będzie mnie już tutaj z tobą to zawsze będę patrzeć na ciebie z góry i gorąco ci kibicować podczas każdego meczu tego na parkiecie czy tego w normalnym życiu bo kocham cię najmocniej na świecie mój ty siatkarzyku od siedmiu boleści.
-Która godzina – obróciłam się w kierunku zegara wiszącego na ścianie
–Dziesiąta piętnaście.
-Musimy zacząć się szykować. Chciałbym o czternastej być już u rodziców. Zawsze wtedy jedzą obiad więc będziemy mieć pewność, że będą w domu i nie denerwuj się już tak bo nie ma czym – pocałował mnie delikatnie w usta.
-Łatwo ci mówić.

Droga do Warszawy minęłam nam strasznie miło. Śpiewaliśmy razem piosenki słyszane w radio. Szczerze powiedziawszy przez większość czasu to ja śpiewałam, a Andrzej tylko się przysłuchiwał. Może to i dobrze bo inaczej mogłabym stracić słuch. Jednak z każdą kolejną minutą kiedy nieubłaganie zbliżaliśmy się do rodzinnego domu siatkarza zdenerwowanie zaczynało brać górę nad innymi emocjami. Kiedy zaparkowaliśmy samochód na dość dużym podjeździe miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. Andrzej pośpiesznie wysiadł z samochodu od strony kierowcy i chwilę później znalazł się przy drzwiach z mojej strony. Jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi i podał mi swoją dłoń żeby było mi łatwiej wysiąść. Zanim na dobre zdążyliśmy wejść na podwórko drzwi od domu się otworzyły, a w nich stanęła jak mniemam pani Wrona.
-Andrzej nareszcie przypomniało ci się, że masz rodziców – powiedziała z udawanym wyrzutem.
-Dobrze wiesz, że podczas sezonu nie zawsze mam czas żeby do was wpaść.
-Wiem, wiem przecież tylko żartuję. Zapraszam was do domu.
-Wojtek chodź tutaj Andrzej przyjechał – po chwili obok nas pojawił się ojciec siatkarza.
-Szkoda, że nie uprzedziłeś nas wcześniej, że przyjedziesz nie mam czym cię poczęstować, a do tego jeszcze przywiozłeś gościa i podwójnie mi głupio.
-Nic się nie stało mamo.
-Może w końcu przedstawisz nam tę piękną dziewczynę z którą tutaj przyjechałeś?
-Mamo, tato to jest Łucja – moja narzeczona.
Państwo Wrona spojrzeli na nas zdziwionym wzrokiem jednak chwilę później podeszli do nas bliżej i wyściskali.
-Przepraszam, że nie zaprosiłam was dalej. Andrzejku zabierz Łucję do salonu, a ja za chwilkę przyniosę coś do jedzenia. Wojtek idź się zajmij gościem – powiedziała do męża.
Przez następne kilkadziesiąt minut zostałam wypytana przez rodziców Andrzeja, o prawie wszystko.
-A czym zajmują się twoi rodzice? - zapytał pan Wojtek
-Moi rodzice nie żyją.
-Przepraszam...
-Nic się nie stało, w końcu nic pan nie wiedział.
-Może napijemy się trochę naleweczki domowej roboty? - pan Wojtek uśmiechnął się do mnie.
-Przepraszam, ale ja nie mogę.
-Bierzesz jakieś leki złociutka?
-Niezupełnie... - nie zdążyłam dokończyć zdania bo ubiegł mnie Andrzej.
-Łucja nie może pić alkoholu ponieważ jest w ciąży.
Widziałam po ich minach, że to wiadomością są jeszcze bardziej zaskoczeni niż poprzednią. Bałam się tego co miało nastąpić za chwilę.
-Andrzej proszę cię powiedz, że żartujesz! - podniósł głos pan Wojciech.
-Nie żartuję.
-Czy ty siebie słyszysz? Jakaś małolata wskoczyła ci do łóżka pewnie tylko po to żeby zajść w ciążę, a ty jeszcze się jej oświadczasz. Jaką masz pewność, że to w ogóle twoje dziecko. Może ma jeszcze na boku kilku innych facetów – poczułam jak pod powiekami zaczynają mi się zbierać łzy.
-Kocham pana syna i to na pewno jego dziecko. Tak dla pana wiadomości wcale nie chciałam być z pana synem to on nalegał na tą wiadomość. Jeśli już jesteśmy tacy szczerzy to muszą państwo wiedzieć, że jestem chora. Mam raka i nie wykluczone, że w ogóle nie donoszę tej ciąży. Co jak myślę bardzo by państwa ucieszyło. Sama też pewnie niedługo umrę więc nie muszą się państwo niczym martwić. Ciebie Andrzej przepraszam, ale nie zostanę w tym domu ani chwili dłużej. Masz tutaj pierścionek – zdjęłam go z palca i położyłam na stoliku – niech twoi rodzice sami zdecydują, która dziewczyna na niego zasługuje bo jak widać ja nie jestem warta zaszczytu jego noszenia – spojrzałam ostatni raz na jego rodziców i wybiegłam z domu.

Perspektywa Andrzeja
-Jesteście z siebie zadowoleni? Jak mogliście ją tak potraktować?
-Andrzej to nie jest dziewczyna dla ciebie.
-Na szczęście to nie ty decydujesz, która dziewczyna jest dla mnie, a która nie. Dlatego albo ją przeprosicie, albo możecie uznać, że nie macie już syna.
-Andrzejku co ty mówisz? - poczułem jak dotyka mojego ramienia.
-Nie dotykaj mnie – warknąłem przez zęby. Nie rozumiem jak mogliście ją tak potraktować, a i jeszcze jedno. Wsadźcie sobie ten pierścionek gdzie chcecie.
Wyszedłem z domu i zacząłem szukać Łucji. Miałem nadzieję, że będzie czekała na mnie w samochodzie. Niestety nie było jej tam. Niewiele myśląc wsiadłem do pojazdu i postanowiłem poszukać jej po okolicy. Na szczęście znalazłem ją już kilka uliczek dalej. Zaparkowałem samochód na poboczu i wysiadłem. Łucja gdy tylko mnie zobaczyła zatrzymała się.
-Kochanie przepraszam cię za to wszystko.
-Nie ma za co. Twoi rodzice mają rację. Nie jestem dziewczyną dla ciebie. Nie powinnam zawracać ci głowy swoją chorobą, dzieckiem.
-Nawet tak nie mów. Dobrze wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię i nie obchodzi mnie zdanie moich rodziców.
-Nie chcę żebyś przeze mnie kłócił się ze wszystkimi którzy są dla ciebie ważni.
-A ja nie chcę żebyś się denerwowała tym wszystkim, dlatego wsiadaj do samochodu i wracamy do domu.
-Ale...
-Nie chcę słyszeć żadnego ale – otworzyłem drzwi od strony pasażera. Kiedy wsiadłem do samochodu usłyszałem głos Łucji.
-Ale musimy po drodze podjechać do jakiejś restauracji bo dzieciątko domaga się jedzenia.

-Nie ma sprawy.  

12 komentarzy:

  1. No w końcu! Opłacało się czekać. Oby się wszystko ułożyło! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze , mogę sobie wyobrazić co czuję Łucja ale nie w tym stopniu nie jestem ani chora ani w ciąży ale wiem co znaczy być znienawidzoną osobą w rodzinie partnera ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrócę tylko ogarnę moje sprawy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak oni mogli tak zareagować?! No bez kitu. Trochę takie nieprzyjemne zapoznanie się z rodzicami NARZECZONEGO . Tak to też dla mnie kolejny szok w tym rozdziale. Wróćmy również do sprawy Karola. Mam nadzieję, że się pogodzą. Dobrze zrobił Andrzej jadąc po nią. Gdyby został z rodzicami... Zabiłabym cie.
    Ale juz nie będę groziła więcej, Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo cieczymy się, że w końcu wróciłaś.
    Reakcja rodziców Wrony jest inna niż spodziewali się, ale Wrona pokazał, ze mu na Łucji zależy i bronił swojej rodziny

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się że wróciłaś, czekałam tu... Szkoda ze rodzice Andrzeja tak zareagowali. Jak tak można. Mam nadzieje ze wszystko sie ułoży. :D Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie sądziłam, że jego rodzice się tak zachowają. Mam nadzieję, że Ci dwaj się pogodzą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłam tu przypadkowo, ale zostaję na dłużej :D
    Ale ten jego ojciec to cham :/ dobrze, że syn nie odziedziczył tej cechy po tacie...
    Mam nadzieję, że p. Wojciech przeprosi Łucję, bo to w końcu jej przyszły teść...
    Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak ja się cieszę, że wróciłaś! ;) Na początku rozdziału wszystko układało się fajnie. Andrzej się oświadczył, co najważniejsze Łucja się zgodziła! Tylko potem to całe spotkanie z rodzicami. Nie bardzo rozumiem, jak mogli się zachować w ten sposób i oceniać kogoś nawet go nie znając. Myślę, że Andrzej dobrze postąpił idąc za Łucją. Widać, że mu na niej zależy. Mam nadzieję, że jego rodzice zrozumieją swój błąd
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  10. Z jednej strony rodzice Andrzeja zachowali się strasznie chamsko. Ale z drugiej spadło na na nich za wiele w ciągu krótkiego czasu. Zareagowali, jak zareagowali. Mam nadzieję, że będą mieli trochę oleju w głowie i przeproszą Łucję. Co ona im takiego zrobiła? Zamiast wymyślać niestworzone historie, powinni lepiej ją poznać.
    A Andrzej pozytywnie mnie zaskoczył. I zaręczynami i tym, że nie odwlekał wizyty u rodziców. Wyszło jak wyszło, ale przynajmniej wiedzą, co się dzieje w życiu ich syna.
    Pozdrawiam cię i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu wróciłaś, co wszystkich bardzo cieszy :D
    Nie rozumiem reakcji rodziców Andrzeja.. Okey, mogli być zaskoczeni i lekko zdenerwowani, ale żeby aż tak? O.o
    Mam nadzieję, że przeproszą Łucję i wszystko będzie dobrze :]
    Czekam na następny! :))
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń