środa, 19 sierpnia 2015

13. I ŚLUBUJĘ CI MIŁOŚĆ, WIERNOŚĆ I UCZCIWOŚĆ MAŁŻEŃSKĄ ORAZ ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ AŻ DO ŚMIERCI.

Słowo się rzekło kobyłka u płota :D Mam pewne podstawy do tego żeby sądzić iż kilka ostatnich komentarzy zostawiła jedna osoba, ale powiedziałam 20 i jest 20 więc dodaję nową część. Od razu zaznaczam, że nie wiem kiedy kolejny :) proszę serdecznie o zostawienie komentarza po przeczytaniu :)

_________________________________________________________________________


Dzień ślubu
Dzisiaj ten najpiękniejszy, najważniejszy dzień w życiu każdej kobiety. Nie oszukujmy się każda z nas marzy o pięknym, bajkowym wręcz ślubie. Nawet te z nas, które zarzekają się, że nigdy w życiu nie wyjdą za mąż w głębi serca pragną stanąć przed ołtarzem w przepięknej białej sukni obok partnera swojego życia. Jeszcze całkiem niedawno myślałam, że nigdy nie poczuję jakie to szczęście znaleźć swoją drugą połówkę i stanąć z nim przed księdzem w obecności swoich wszystkich przyjaciół. Jednak dzięki Andrzejowi mogę doświadczyć tego wszystkiego na własnej skórze. Trochę szkoda mi, ze podczas tak ważnego dla nas dnia nie będzie przy nas taty Andrzeja, ale niestety do tej pory nie zaakceptował naszego związku. Na całe szczęście mama Andrzeja będzie przy nas. Przyjechała już wczoraj i stara się z całych sił we wszystkim nam pomóc. Od samego rana jestem strasznie zdenerwowana. Ja i maleńka, a no tak zapomniałabym. Byliśmy ostatnio na badaniach i udało nam się dowiedzieć o płci dziecka. Okazało się, że za kilka miesięcy na świecie pojawi się mała słodka kopia Wronki. Andrzej bardzo się ucieszył. Kupił już nawet łóżeczko. Próbował je ostatnio złożyć, ale niestety mu się nie udało. Na szczęście Karol zaoferował swoją pomoc i umówili się na sobotę po ślubie. Powiem wam, że zaczynam się już trochę denerwować. Boję się, że coś pójdzie nie tak. Andrzej oczywiście się ze mnie śmieje bo twierdzi, że wszystko zorganizowałam tak perfekcyjnie, że nic nie ma prawa się nie udać.
-Łucja bój się Boga ty jeszcze w łóżku? - w moim pokoju pojawia się Emilka.
-Przecież jeszcze dużo czasu.
-Tak ci się tylko wydaje. Wstawaj, ale już. Trzeba cię umalować bo za godzinkę przychodzi fryzjerka.
-Już wstaję.
-Idź szybko weź prysznic, a ja wszystko uszykuję.

Kiedy wyszłam z pokoju zauważyłam Andrzeja.
-Cześć kochanie.
-Nie mogę się już doczekać aż zostaniesz panią Wrona.
-Ja też – uśmiechnęłam się, a następnie namiętnie go pocałowałam.
-A co tu się wyprawia? - obok nas pojawiła się Emilka.
-Nic takiego. Chciałam tylko pocałować mojego przyszłego męża.
-W tej chwili do łazienki, a panu już dziękujemy. Myślę, że Karol już na pewno na ciebie czeka. Wynocha – zobaczyłam jak Emilka wypycha Andrzeja za drzwi.
-Jesteś niewychowana. Wyrzuciłaś właśnie człowieka z jego własnego domu.
-Mam to w nosie. Już dawno nie powinno go tu być, a ty dawno powinnaś być już wykąpana.
-Spokojnie już idę.
-Jak nie zdążę cię umalować przed przyjściem fryzjerki to będzie twoja wina.
-Mam wrażenie, że denerwujesz się bardziej ode mnie.
-Kogo ty chcesz oszukać kochanie. Dobrze wiem, że tak naprawdę bardzo się denerwujesz tylko nie chcesz tego po sobie pokazać. W końcu ile lat cię znam? - nie odpowiedziałam tylko zamknęłam drzwi od łazienki.

Dwie godziny później byłam już gotowa. Siedziałam przed toaletką i przeglądałam się w lusterku.
Po chwili do pokoju weszła mama Andrzeja.
-Gotowa kochanie?
-Boję się, że coś pójdzie nie tak.
-Nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze.
-Nie wszystko. Ojciec Andrzeja powinien z nim być podczas tak ważnej chwili. Wiem, że Andrzejowi jest przykro, ale nie mówi mi o tym.
-Powinnam powiedzieć ci o tym już wczoraj, ale jakoś nie było okazji. Udało mi się przekonać Wojtka żeby przyszedł na ślub.
-Naprawdę?
-Tak. Myślę, że w końcu zrozumiał, że Andrzej naprawdę cię kocha. To widać w każdym jego spojrzeniu, którym cię obdarza.
-Dziękuję pani bardzo, to wiele dla mnie znaczy.
-Wiesz kiedy tu przyjechałam nie byłam do końca przekonana do waszego związku, ale teraz już wiem, że Andrzej nie mógł znaleźć lepszej dziewczyny. Szkoda, że ten świat jest tak okrutny. Może jednak zdąży się cud i wyzdrowiejesz. Tak bardzo bym tego chciała.
-Wszystko będzie dobrze – uśmiechnęłam się niepewnie. Mam do pani prośbę.
-Słucham cię kochanie.
-Może mi pani obiecać, że gdyby cokolwiek mi się stało zajmie się pani Andrzejem i malutką.
-Dziewczynka? Nawet nie wiesz jak się cieszę. Mam nadzieję, że nie odziedziczy urody po Andrzeju.
-Łucja limuzyna przyjechała – do pokoju weszła Emilka.
-Już idziemy – odpowiedziałam.
-Mam dla ciebie jeszcze mały prezent – wyciągnęła z torebki małe pudełeczko. Kiedy je otworzyłam zauważyłam przepiękną broszkę – mam nadzieję, że będziesz ją chętnie nosić.
-Dziękuję bardzo. Jest przepiękna.

Kiedy przyjechaliśmy pod kościół zobaczyłam Wojtka. On i Emilka stworzyli piękny związek. Jestem zadowolona, że w końcu znalazła sobie kogoś na stałe. Tak długo na to czekałam. Z racji tego, że nie miał mnie kto zaprowadzić do ołtarza tego zadania podjął się Wojtek.
-I jak przyszła pani Wrona?
-Stresuję się trochę.
-Dobrze, że nie widziałaś Andrzeja. Przez cały czas w którym się szykował martwił się, że jednak się rozmyślisz.
-Nie wiem jak mógł nawet tak pomyśleć.
-Przepraszam czy mógłbym porozmawiać z panną młodą – obok nas pojawił się ojciec Andrzeja.
-Wojtek mógłbyś zostawić nas na chwilę samych.
-Jesteś tego pewna? - pokiwałam twierdząco głową.
-Łucjo chciałbym cię przeprosić za to wszystko co wtedy powiedziałem. Nie powinienem był tak mówić. Powinienem był zauważyć jak Andrzej na ciebie patrzy, a przede wszystkim jak ty patrzysz na niego. Wiem, ze nigdy nie zapomnisz o tym co wtedy powiedziałem, ale byłbym bardzo szczęśliwy gdybyś pozwoliła mi zaprowadzić się do ołtarza – nie wiedziałam co powiedzieć po tym co usłyszałam.
-Jest pan tego pewny?
-Wiem, że to na pewno uszczęśliwi mojego syna.
-Dobrze zgadzam się. Wojtuś podejdź tutaj na chwilę – zwróciłam się do siatkarza – pan Wojciech zaprowadzi mnie do ołtarza.
-Jesteś pewna? Jedno twoje słowo, a ja to zrobię.
-Nie martw się. Wszystko w porządku. Idź do kościoła. Wynagrodzę ci to na weselu. Będziesz pierwszą osobą, z którą zatańczę oczywiście zaraz po Andrzeju.
-Trzymam cię za słowo.
Chwilę później zaczęli już grać marsza weselnego.
-Chyba już czas – niepewnie uśmiechnął się do mnie ojciec Andrzeja.
-Dziękuję, że pan to robi. Wiem, że to dla pana trudne.
-Czego się nie robi dla swojego ukochanego syna – złapał mnie niepewnie pod rękę i zaczął prowadzić w kierunku ołtarza. Gdy spojrzałam na Andrzeja zauważyłam zdziwienie wymalowane na jego twarzy. No tak, chyba Andrzejek nic nie wiedział o przyjeździe swojego ojca. No to mu zrobił niespodziankę. W drodze do mojego ukochanego minęłam wielu kolegów Andrzeja zarówno z reprezentacji jaki z klubu. Każdy z nich przyszedł ze swoją drugą połową. Na wszystkich twarzach udało mi się zauważyć szerokie uśmiechy. Kiedy podeszliśmy pod sam ołtarz pan Wojciech podał moją dłoń swojemu synowi i odszedł do żony, która stała uśmiechnięta nieopodal.
-Ale jak? - wyszeptał siatkarz.
-Mnie nie pytaj. To zasługa twojej mamy. Jej powinieneś podziękować.

...

Łucjo i Andrzeju, czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
Chcemy.

Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i zlej doli, aż do końca życia?

Chcemy.

Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
Chcemy.
...

Skoro zamierzacie zawrzeć sakramentalny związek małżeński, podajcie sobie prawe dłonie i wobec Boga i Kościoła powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej.

JA ANDRZEJ, BIORĘ CIEBIE, ŁUCJO, ZA ŻONĘ I ŚLUBUJĘ CI MIŁOŚĆ, WIERNOŚĆ I UCZCIWOŚĆ MAŁŻEŃSKĄ ORAZ ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ AŻ DO ŚMIERCI. TAK MI DOPOMÓŻ, PANIE BOŻE WSZECHMOGĄCY, W TRÓJCY JEDYNY, I WSZYSCY ŚWIĘCI.

JA, ŁUCJA BIORĘ CIEBIE, ANDRZEJU, ZA MĘŻA I ŚLUBUJĘ CI MIŁOŚĆ, WIERNOŚĆ I UCZCIWOŚĆ MAŁŻEŃSKĄ ORAZ ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ AŻ DO ŚMIERCI. TAK MI DOPOMÓŻ, PANIE BOŻE WSZECHMOGĄCY, W TRÓJCY JEDYNY, I WSZYSCY ŚWIĘCI.

Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”. Małżeństwo przez was zawarte, ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Pobłogosław, Boże, te obrączki, które poświęcamy w Twoim imieniu; Spraw, aby ci, którzy będą je nosić, dochowali sobie doskonałej wierności, trwali w Twoim pokoju, pełnili Twoją wolę i zawsze się miłowali. Przez Chrystusa, Pana naszego.

Na znak zawartego małżeństwa nałóżcie sobie obrączki.

-Obrączki.
-Karol obrączki – środkowy zaczął energicznie przeszukiwać kieszenie swojego garnituru.
-Nie ma ich, a dałbym sobie głowę uciąć, że wcześniej tam były.
Po chwili odezwała się Ola:
-Może ty lepiej tak nie szastaj z tymi obietnicami, bo co mi po narzeczonym bez głowy – cały kościół się zaśmiał – a obrączki owszem były zanim nie wyjąłeś ich w przedpokoju i oczywiście tam też zostawiłeś. Na szczęście to ja jestem osobą myślącą w tym związku i wzięłam je za ciebie – powiedziała, a po chwili wyjęła pudełko z obrączkami z torebki i podała je Andrzejowi.
-Dziękuję – uśmiechnęłam się do niej serdecznie.
-Nie ma za co. Przez tyle lat nauczyłam się, że na tą sierotę zawsze trzeba mieć oko.
-Ej, ej ja tu stoję.
-Nie rozumiem dlaczego się burzysz skoro mówię tylko prawdę.

Na szczęście mogliśmy dalej kontynuować uroczystość:

Łucjo, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Andrzeju, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

Kiedy wyszliśmy przed kościół zostaliśmy obrzuceni ryżem i grosikami na szczęście. Oczywiście musieliśmy wyzbierać wszystkie pieniążki co do jednego, bo podobno gdy się tego nie zrobi to przynosi pecha. Zrobiliśmy to chociaż swoją drogą limit pecha na naszą parę został już chyba dawno wykorzystany i aż korciło mnie, żeby zostawić te pieniądze w cholerę. Następnie każdy z gości złożył nam życzenia. Szczerze powiedziawszy po trzecich miałam ochotę powiedzieć, że mam już dość bo w końcu ile można słuchać tego samego w kółko: zdrowia, szczęścia. Skoro i tak wszyscy dobrze wiemy, że nie będziemy ani szczęśliwi, ani ja nie będę zdrowa. Wiem, że w tym szczególnym dniu powinnam się cieszyć, ale po prostu nie umiem. Zakładam na twarz maskę szczęśliwej kobiety, a tak naprawdę mam ochotę położyć się w kącie i zacząć ryczeć wniebogłosy. Kiedy już wszyscy złożyli nam życzenia pojechaliśmy do sali, w której miało odbyć się wesele. Andrzej staropolskim zwyczajem przeniósł mnie przez próg. Chwilę później wypiliśmy pierwszy toast, po czym oczywiście rzuciliśmy kieliszkami daleko za siebie. Po pierwszym poczęstunku przyszedł czas na nasz pierwszy taniec. Pewnie nie wiecie, ale Andrzej jest świetnym tancerzem. Jako, że ja z racji swojego stanu nie będę mu mogła ciągle dotrzymywać towarzystwa na parkiecie, myślę, że obtańczy połowę naszego żeńskiego towarzystwa, o ile nie całość. Około 23 postanowiłam, że pójdę się przewietrzyć. Stanęłam przy barierce okalającej taras i napawałam się pięknem otaczającego mnie krajobrazu. Po kilku minutach poczułam jak ktoś zakłada mi na plecy marynerkę.
-Przeziębisz się kochanie. Dlaczego siedzisz tutaj sama? - usłyszałam głos swojego męża. Jak to pięknie brzmi.
-Chciałam pobyć chwilkę sama.
-Mam sobie pójść?
-Nie, twoje towarzystwo nie przeszkadza mi ani trochę.
-Jak się bawisz?
-Nie lubię byc w centrum uwagi, dobrze o tym wiesz, ale jest cudownie, dzięki tobie. Nie wiem jakim cudem udało ci się znaleźć takie piękne miejsce. W dodatku w tak krótkim odstępie czasowym.
-Wiesz ma się ten urok osobisty. Tak naprawdę wystarczyło kilka autografów i mieliśmy miejsce na wesele.
-Ciocia Marysia nie mogła się ciebie nachwalić. Jakim to jesteś świetnym tancerzem, utalentowanym siatkarzem, a do tego wszystkiego przystojnym mężczyzną. Mam szczęście, że udało mi się ciebie znaleźć.
-Nie zapominaj, że to ja ciebie znalazłem. Pamiętasz chyba tą sytuację z notesem?
-Gdyby nie Emilka zapewne wcale byśmy się nie poznali – spojrzał na mnie zdezorientowany – pamiętasz ta sytuację ze sklepu? - kiwnął głową – to ona mnie wtedy wypchnęła w tą alejkę inaczej na pewno sama nie zdobyłabym się na odwagę żeby tam wejść.
-Chyba powinienem jej podziękować.
-Oj powinieneś – zaśmiałam się.
-Tu jesteście, wszędzie was szukam – obok nas pojawiła się Emilka – za chwileczkę oczepiny, a tu na sali nie ma najważniejszych ludzi. Wracać mi tam ale już.

Muszę przyznać, że zespół się postarał. Bez wątpienia ułożyli najlepsze przyśpiewki do oczepin jakie słyszałam w życiu. Pewnie zastanawiacie się kto zabrał nasze buty. Już śpieszę wam wyjaśnić. Jednego zabrał oczywiście Wojtek, jednego jakaś kuzynka Wrony, dwa następne zabrali jakiś wujek i ciotka, a wszystkie pozostałe zgarnął nie kto inny tylko Krzysztof Ignaczak. Jak to powiedział: im więcej bucików tym większy utarg i więcej kadrowych imprezek. Ja nie wiem co ten człowiek ma w głowie. Po wykupieniu fantów nastał czas na rzucanie welonem i krawatem. Mój welon złapała oczywiście Emilka. Jak się potem dowiedziałam żeby to zrobić staranowała połowę dziewczyn. Po tym jak złapała welon zwróciła się do Wojtka:
-A spróbuj mi tylko go nie złapać – wskazała na krawat – to się później policzymy.

No i co mógł zrobić biedny Wojtuś. Nie pozostało mu nic innego niż złapać ten nieszczęsny krawat. Tak między nami mówiąc to miał nawet ułatwione zadanie, bo po przemowie mojej przyjaciółki, każdy inny kawaler na sali stracił ochotę na jego łapanie. Zabawa trwała do białego rana. Muszę wam powiedzieć, że w sumie bawiłam się całkiem nieźle, ale to wszystko zasługa tylko i wyłącznie tego, że po oczepinach mój mąż nie odstępował mnie nawet o centymetr. Jako, że Andrzejowi udało się dostać kilka dni wolnego po ślubie postanowiliśmy, że wyjedziemy na krótki "tydzień miodowy". Zdecydowaliśmy, że nie będziemy jechać nigdzie daleko dlatego też wylądowaliśmy na tydzień w Zakopanym. Niektórzy mówią, że góry wiosną nie mają w sobie tego czegoś co zimą. Ja jedak uważam, że góry są równie piękne w każdej porze roku. Niestety z racji mojego stanu nie mogliśmy sobie pozwolić na żadne wędrówki po górach, ale mi zdecydowanie wystarczyło tylko to, że mogłam nacieszyć oko pięknem górskiego krajobrazu. Odbyliśmy kilka dłuższych spacerów, zajadaliśmy się przepysznym góralskim jedzeniem, a przede wszystkim cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Niestety to co dobre bardzo szybko się kończy i nim się obejrzeliśmy nasz urlop dobiegł końca. Ostatniego dnia naszego wyjazdu nie mogłam pozbyć się tego uczucia, że oglądam po raz ostatni w swoim życiu piękno jakim bez wątpienia są góry. 

17 komentarzy:

  1. Pierwsza xD <3 Jezu jakie to cudowne <3
    Kocham to czytać jak cholera :"D <3 Czekam na więcej z wielką ale to wielką niecierpliwością <3
    Do następnego <3

    Ps.Jeśli jesteś chętna to zapraszam do mnie ;)
    http://siatkarskieemocjesiatkarskiedylematy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe wesele.
    Dobrze,że ojciec Andrzeja zdecydował się isc na ślub syna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział.
    Akcja z Karolem i obrączkami ekstra <3
    Mam nadzieje, że Łucja jednak wyzdrowieje i będą z Andrzejem szcześliwi

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie akcje to tylko z Karolem. Dobrze, że jeszcze głowy nie zgubił. Mam nadzieje, że jednak wszystko skończy się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały ten ślub. Do następnego. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowni szczęśliwi ludzie <3 błagam nie uśmiercaj Łucji!

    OdpowiedzUsuń
  7. Miła niespodzianka ze strony taty Andrzeja.
    Karol z Olą kochani, a Łucja i Andrzej to już wogóle

    OdpowiedzUsuń
  8. Jednak tata Andrzeja zrozumiał i poparł jego decyzje,miły gest w strone Łucji, chciał poprowadxzić ją do ołtarza.
    sytuacja z obrączkami bardzo fajna.

    OdpowiedzUsuń
  9. (Przepraszam za określenie) Ja pitole, musiałaś dawać to ostatnie zdanie??? Chyba cię ukatrupię xD
    Nareszcie tatuś się obudził. W samą porę...
    To może za jakiś czas będzie ślub Emilki i Wojtka? <3

    pozdrawiam i weny :*
    http://przy-tobie-moge-wszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. dobrze,że tata Wrony przemyślał i zrozumiał swój błąd i zaakceptował wybór syna.
    jeszcze zaprowadzał synową do ołtarza :)
    Mam nadzieje, ze bohaterów nie spotka nic strasznego i Łucja wyzdrowieje

    OdpowiedzUsuń
  11. rozdzial rewela. karol i obraczki <3 cudo i w koncu ojciec Andrzeja przemyslal swoje zachowanie :* czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  12. Łucja i Andrzej jako małżeństwo <3
    bardzo fajnie zachował sie tata Andrzeja, a dialog Oli i Karola super

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeejku wspaniały rozdział! *.*
    Wszystko tak pięknie, romantycznie, uroczo, a na końcu trochę smutno :/ Kurcze mógłby być happy end, ale twierdzę że nie będzie :3
    Łucja i Andrzej tacy zakochani *.* Przez cały rozdział szczerzyłam się jak głupia :D Takie pełne szczęścia i miłości rozdziały mogę czytać bez przerwy <3
    Czekam na następny! :]
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział,a fragment z Karolem... Mega.
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  15. DOTARLAM! To tak: cieszę się, że jednak pokonalaś problemy i wróciłaś. Kiedy Ty nabiłaś tyle rozdziałów, że ja ich nie widziałam? No i.. rany to było piekne. Znów ryczę czytając rozdzial. Takie, naprawe piękne i romantyczne. A Ty nagle z takimi przeczuciami wyskakujesz. A weź mnie kurde nawet nie denerwuj bo Ci wpierrdolę. Złe przeczucie, ona zobaczy te góry jeszcze. musi!
    Czekam na kolejny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniały rozdział. Łucja i Andrzej są małżenstwem <3
    Tata Andrzeja zaakceptował Łucje.
    teraz czekamy na szczęśliwe rozwiazanie.

    OdpowiedzUsuń