_________________________________________________________________________
Dzień ślubu
Dzisiaj ten
najpiękniejszy, najważniejszy dzień w życiu każdej kobiety. Nie
oszukujmy się każda z nas marzy o pięknym, bajkowym wręcz ślubie.
Nawet te z nas, które zarzekają się, że nigdy w życiu nie wyjdą
za mąż w głębi serca pragną stanąć przed ołtarzem w
przepięknej białej sukni obok partnera swojego życia. Jeszcze
całkiem niedawno myślałam, że nigdy nie poczuję jakie to
szczęście znaleźć swoją drugą połówkę i stanąć z nim przed
księdzem w obecności swoich wszystkich przyjaciół. Jednak dzięki
Andrzejowi mogę doświadczyć tego wszystkiego na własnej skórze.
Trochę szkoda mi, ze podczas tak ważnego dla nas dnia nie będzie
przy nas taty Andrzeja, ale niestety do tej pory nie zaakceptował
naszego związku. Na całe szczęście mama Andrzeja będzie przy
nas. Przyjechała już wczoraj i stara się z całych sił we
wszystkim nam pomóc. Od samego rana jestem strasznie zdenerwowana. Ja
i maleńka, a no tak zapomniałabym. Byliśmy ostatnio na badaniach i
udało nam się dowiedzieć o płci dziecka. Okazało się, że za
kilka miesięcy na świecie pojawi się mała słodka kopia Wronki.
Andrzej bardzo się ucieszył. Kupił już nawet łóżeczko.
Próbował je ostatnio złożyć, ale niestety mu się nie udało. Na
szczęście Karol zaoferował swoją pomoc i umówili się na sobotę
po ślubie. Powiem wam, że zaczynam się już trochę denerwować.
Boję się, że coś pójdzie nie tak. Andrzej oczywiście się ze
mnie śmieje bo twierdzi, że wszystko zorganizowałam tak
perfekcyjnie, że nic nie ma prawa się nie udać.
-Łucja bój
się Boga ty jeszcze w łóżku? - w moim pokoju pojawia się Emilka.
-Przecież
jeszcze dużo czasu.
-Tak ci się
tylko wydaje. Wstawaj, ale już. Trzeba cię umalować bo za godzinkę
przychodzi fryzjerka.
-Już
wstaję.
-Idź szybko
weź prysznic, a ja wszystko uszykuję.
Kiedy
wyszłam z pokoju zauważyłam Andrzeja.
-Cześć
kochanie.
-Nie mogę
się już doczekać aż zostaniesz panią Wrona.
-Ja też –
uśmiechnęłam się, a następnie namiętnie go pocałowałam.
-A co tu się
wyprawia? - obok nas pojawiła się Emilka.
-Nic
takiego. Chciałam tylko pocałować mojego przyszłego męża.
-W tej
chwili do łazienki, a panu już dziękujemy. Myślę, że Karol
już na pewno na ciebie czeka. Wynocha – zobaczyłam jak Emilka
wypycha Andrzeja za drzwi.
-Jesteś
niewychowana. Wyrzuciłaś właśnie człowieka z jego własnego
domu.
-Mam to w
nosie. Już dawno nie powinno go tu być, a ty dawno powinnaś być
już wykąpana.
-Spokojnie
już idę.
-Jak nie
zdążę cię umalować przed przyjściem fryzjerki to będzie twoja
wina.
-Mam
wrażenie, że denerwujesz się bardziej ode mnie.
-Kogo ty
chcesz oszukać kochanie. Dobrze wiem, że tak naprawdę bardzo się
denerwujesz tylko nie chcesz tego po sobie pokazać. W końcu ile lat
cię znam? - nie odpowiedziałam tylko zamknęłam drzwi od łazienki.
Dwie godziny
później byłam już gotowa. Siedziałam przed toaletką i
przeglądałam się w lusterku.
Po chwili do
pokoju weszła mama Andrzeja.
-Gotowa
kochanie?
-Boję się,
że coś pójdzie nie tak.
-Nie
denerwuj się. Wszystko będzie dobrze.
-Nie
wszystko. Ojciec Andrzeja powinien z nim być podczas tak ważnej
chwili. Wiem, że Andrzejowi jest przykro, ale nie mówi mi o tym.
-Powinnam
powiedzieć ci o tym już wczoraj, ale jakoś nie było okazji. Udało
mi się przekonać Wojtka żeby przyszedł na ślub.
-Naprawdę?
-Tak. Myślę,
że w końcu zrozumiał, że Andrzej naprawdę cię kocha. To widać
w każdym jego spojrzeniu, którym cię obdarza.
-Dziękuję
pani bardzo, to wiele dla mnie znaczy.
-Wiesz kiedy
tu przyjechałam nie byłam do końca przekonana do waszego związku,
ale teraz już wiem, że Andrzej nie mógł znaleźć lepszej
dziewczyny. Szkoda, że ten świat jest tak okrutny. Może jednak
zdąży się cud i wyzdrowiejesz. Tak bardzo bym tego chciała.
-Wszystko będzie dobrze – uśmiechnęłam się niepewnie. Mam do pani prośbę.
-Wszystko będzie dobrze – uśmiechnęłam się niepewnie. Mam do pani prośbę.
-Słucham
cię kochanie.
-Może mi
pani obiecać, że gdyby cokolwiek mi się stało zajmie się pani
Andrzejem i malutką.
-Dziewczynka?
Nawet nie wiesz jak się cieszę. Mam nadzieję, że nie odziedziczy
urody po Andrzeju.
-Łucja
limuzyna przyjechała – do pokoju weszła Emilka.
-Już
idziemy – odpowiedziałam.
-Mam dla
ciebie jeszcze mały prezent – wyciągnęła z torebki małe
pudełeczko. Kiedy je otworzyłam zauważyłam przepiękną broszkę
– mam nadzieję, że będziesz ją chętnie nosić.
-Dziękuję
bardzo. Jest przepiękna.
Kiedy
przyjechaliśmy pod kościół zobaczyłam Wojtka. On i Emilka
stworzyli piękny związek. Jestem zadowolona, że w końcu znalazła
sobie kogoś na stałe. Tak długo na to czekałam. Z racji tego, że
nie miał mnie kto zaprowadzić do ołtarza tego zadania podjął się
Wojtek.
-I jak
przyszła pani Wrona?
-Stresuję
się trochę.
-Dobrze, że
nie widziałaś Andrzeja. Przez cały czas w którym się szykował
martwił się, że jednak się rozmyślisz.
-Nie wiem
jak mógł nawet tak pomyśleć.
-Przepraszam
czy mógłbym porozmawiać z panną młodą – obok nas pojawił się
ojciec Andrzeja.
-Wojtek
mógłbyś zostawić nas na chwilę samych.
-Jesteś
tego pewna? - pokiwałam twierdząco głową.
-Łucjo
chciałbym cię przeprosić za to wszystko co wtedy powiedziałem.
Nie powinienem był tak mówić. Powinienem był zauważyć jak
Andrzej na ciebie patrzy, a przede wszystkim jak ty patrzysz na
niego. Wiem, ze nigdy nie zapomnisz o tym co wtedy powiedziałem, ale
byłbym bardzo szczęśliwy gdybyś pozwoliła mi zaprowadzić się
do ołtarza – nie wiedziałam co powiedzieć po tym co usłyszałam.
-Jest pan
tego pewny?
-Wiem, że
to na pewno uszczęśliwi mojego syna.
-Dobrze
zgadzam się. Wojtuś podejdź tutaj na chwilę – zwróciłam się
do siatkarza – pan Wojciech zaprowadzi mnie do ołtarza.
-Jesteś
pewna? Jedno twoje słowo, a ja to zrobię.
-Nie martw
się. Wszystko w porządku. Idź do kościoła. Wynagrodzę ci to na
weselu. Będziesz pierwszą osobą, z którą zatańczę oczywiście
zaraz po Andrzeju.
-Trzymam cię
za słowo.
Chwilę
później zaczęli już grać marsza weselnego.
-Chyba już
czas – niepewnie uśmiechnął się do mnie ojciec Andrzeja.
-Dziękuję,
że pan to robi. Wiem, że to dla pana trudne.
-Czego się
nie robi dla swojego ukochanego syna – złapał mnie niepewnie pod
rękę i zaczął prowadzić w kierunku ołtarza. Gdy spojrzałam na
Andrzeja zauważyłam zdziwienie wymalowane na jego twarzy. No tak,
chyba Andrzejek nic nie wiedział o przyjeździe swojego ojca. No to
mu zrobił niespodziankę. W drodze do mojego ukochanego minęłam
wielu kolegów Andrzeja zarówno z reprezentacji jaki z klubu. Każdy
z nich przyszedł ze swoją drugą połową. Na wszystkich twarzach
udało mi się zauważyć szerokie uśmiechy. Kiedy podeszliśmy pod
sam ołtarz pan Wojciech podał moją dłoń swojemu synowi i odszedł
do żony, która stała uśmiechnięta nieopodal.
-Ale jak? -
wyszeptał siatkarz.
-Mnie nie
pytaj. To zasługa twojej mamy. Jej powinieneś podziękować.
...
Łucjo
i Andrzeju, czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć
związek małżeński?
Chcemy.
Chcemy.
Czy
chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, w dobrej i
zlej doli, aż do końca życia?
Chcemy.
Czy
chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo,
którym was Bóg obdarzy?
Chcemy.
Chcemy.
...
Skoro
zamierzacie zawrzeć sakramentalny związek małżeński, podajcie
sobie prawe dłonie i wobec Boga i Kościoła powtarzajcie za mną
słowa przysięgi małżeńskiej.
JA
ANDRZEJ,
BIORĘ CIEBIE, ŁUCJO,
ZA ŻONĘ I ŚLUBUJĘ CI MIŁOŚĆ, WIERNOŚĆ I UCZCIWOŚĆ
MAŁŻEŃSKĄ ORAZ ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ AŻ DO ŚMIERCI. TAK MI
DOPOMÓŻ, PANIE BOŻE WSZECHMOGĄCY, W TRÓJCY JEDYNY, I WSZYSCY
ŚWIĘCI.
JA, ŁUCJA BIORĘ CIEBIE, ANDRZEJU, ZA MĘŻA I ŚLUBUJĘ CI MIŁOŚĆ, WIERNOŚĆ I UCZCIWOŚĆ MAŁŻEŃSKĄ ORAZ ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ AŻ DO ŚMIERCI. TAK MI DOPOMÓŻ, PANIE BOŻE WSZECHMOGĄCY, W TRÓJCY JEDYNY, I WSZYSCY ŚWIĘCI.
„Co
Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”. Małżeństwo
przez was zawarte, ja powagą Kościoła katolickiego potwierdzam i
błogosławię w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Pobłogosław,
Boże, te obrączki, które poświęcamy w Twoim imieniu; Spraw, aby
ci, którzy będą je nosić, dochowali sobie doskonałej wierności,
trwali w Twoim pokoju, pełnili Twoją wolę i zawsze się miłowali.
Przez Chrystusa, Pana naszego.
Na
znak zawartego małżeństwa nałóżcie sobie obrączki.
-Obrączki.
-Karol
obrączki – środkowy zaczął energicznie przeszukiwać kieszenie
swojego garnituru.
-Nie
ma ich, a dałbym sobie głowę uciąć, że wcześniej tam były.
Po
chwili odezwała się Ola:
-Może
ty lepiej tak nie szastaj z tymi obietnicami, bo co mi po narzeczonym
bez głowy – cały kościół się zaśmiał – a obrączki owszem
były zanim nie wyjąłeś ich w przedpokoju i oczywiście tam też
zostawiłeś. Na szczęście to ja jestem osobą myślącą w tym
związku i wzięłam je za ciebie – powiedziała, a po chwili
wyjęła pudełko z obrączkami z torebki i podała je Andrzejowi.
-Dziękuję
– uśmiechnęłam się do niej serdecznie.
-Nie
ma za co. Przez tyle lat nauczyłam się, że na tą sierotę zawsze
trzeba mieć oko.
-Ej,
ej ja tu stoję.
-Nie
rozumiem dlaczego się burzysz skoro mówię tylko prawdę.
Na
szczęście mogliśmy dalej kontynuować uroczystość:
Łucjo,
przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W
imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Andrzeju,
przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W
imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Kiedy
wyszliśmy przed kościół zostaliśmy obrzuceni ryżem i grosikami
na szczęście. Oczywiście musieliśmy wyzbierać wszystkie
pieniążki co do jednego, bo podobno gdy się tego nie zrobi to
przynosi pecha. Zrobiliśmy to chociaż swoją drogą limit pecha na
naszą parę został już chyba dawno wykorzystany i aż korciło
mnie, żeby zostawić te pieniądze w cholerę. Następnie każdy z
gości złożył nam życzenia. Szczerze powiedziawszy po trzecich
miałam ochotę powiedzieć, że mam już dość bo w końcu ile
można słuchać tego samego w kółko: zdrowia, szczęścia. Skoro i
tak wszyscy dobrze wiemy, że nie będziemy ani szczęśliwi, ani ja
nie będę zdrowa. Wiem, że w tym szczególnym dniu powinnam się
cieszyć, ale po prostu nie umiem. Zakładam na twarz maskę
szczęśliwej kobiety, a tak naprawdę mam ochotę położyć się w
kącie i zacząć ryczeć wniebogłosy. Kiedy już wszyscy złożyli
nam życzenia pojechaliśmy do sali, w której miało odbyć się
wesele. Andrzej
staropolskim zwyczajem przeniósł mnie przez próg. Chwilę później
wypiliśmy pierwszy toast, po czym oczywiście rzuciliśmy
kieliszkami daleko za siebie. Po pierwszym poczęstunku przyszedł
czas na nasz pierwszy taniec. Pewnie nie wiecie, ale Andrzej jest
świetnym tancerzem. Jako, że ja z racji swojego stanu nie będę mu
mogła ciągle dotrzymywać towarzystwa na parkiecie, myślę, że
obtańczy połowę naszego żeńskiego towarzystwa, o ile nie całość.
Około 23 postanowiłam, że pójdę się przewietrzyć. Stanęłam
przy barierce okalającej taras i napawałam się pięknem otaczającego mnie krajobrazu. Po kilku minutach poczułam jak ktoś
zakłada mi na plecy marynerkę.
-Przeziębisz
się kochanie. Dlaczego siedzisz tutaj sama? - usłyszałam głos
swojego męża. Jak to pięknie brzmi.
-Chciałam
pobyć chwilkę sama.
-Mam
sobie pójść?
-Nie,
twoje towarzystwo nie przeszkadza mi ani trochę.
-Jak
się bawisz?
-Nie
lubię byc w centrum uwagi, dobrze o tym wiesz, ale jest cudownie,
dzięki tobie. Nie wiem jakim cudem udało ci się znaleźć takie
piękne miejsce. W dodatku w tak krótkim odstępie czasowym.
-Wiesz
ma się ten urok osobisty. Tak naprawdę wystarczyło kilka
autografów i mieliśmy miejsce na wesele.
-Ciocia
Marysia nie mogła się ciebie nachwalić. Jakim to jesteś świetnym
tancerzem, utalentowanym siatkarzem, a do tego wszystkiego
przystojnym mężczyzną. Mam szczęście, że udało mi się ciebie
znaleźć.
-Nie
zapominaj, że to ja ciebie znalazłem. Pamiętasz chyba tą sytuację
z notesem?
-Gdyby
nie Emilka zapewne wcale byśmy się nie poznali – spojrzał na
mnie zdezorientowany – pamiętasz ta sytuację ze sklepu? - kiwnął
głową – to ona mnie wtedy wypchnęła w tą alejkę inaczej na
pewno sama nie zdobyłabym się na odwagę żeby tam wejść.
-Chyba
powinienem jej podziękować.
-Oj
powinieneś – zaśmiałam się.
-Tu
jesteście, wszędzie was szukam – obok nas pojawiła się Emilka –
za chwileczkę oczepiny, a tu na sali nie ma najważniejszych ludzi.
Wracać mi tam ale już.
Muszę
przyznać, że zespół się postarał. Bez wątpienia ułożyli
najlepsze przyśpiewki do oczepin jakie słyszałam w życiu. Pewnie
zastanawiacie się kto zabrał nasze buty. Już śpieszę wam
wyjaśnić. Jednego zabrał oczywiście Wojtek, jednego jakaś
kuzynka Wrony, dwa następne zabrali jakiś wujek i ciotka, a
wszystkie pozostałe zgarnął nie kto inny tylko Krzysztof Ignaczak.
Jak to powiedział: im więcej bucików tym większy utarg i więcej
kadrowych imprezek. Ja nie wiem co ten człowiek ma w głowie. Po
wykupieniu fantów nastał czas na rzucanie welonem i krawatem. Mój
welon złapała oczywiście Emilka. Jak się potem dowiedziałam żeby
to zrobić staranowała połowę dziewczyn. Po tym jak złapała
welon zwróciła się do Wojtka:
-A
spróbuj mi tylko go nie złapać – wskazała na krawat – to się
później policzymy.
No
i co mógł zrobić biedny Wojtuś. Nie pozostało mu nic innego niż
złapać ten nieszczęsny krawat. Tak między nami mówiąc to miał
nawet ułatwione zadanie, bo po przemowie mojej przyjaciółki, każdy
inny kawaler na sali stracił ochotę na jego łapanie. Zabawa trwała
do białego rana. Muszę wam powiedzieć, że w sumie bawiłam się
całkiem nieźle, ale to wszystko zasługa tylko i wyłącznie tego,
że po oczepinach mój mąż nie odstępował mnie nawet o centymetr.
Jako, że Andrzejowi udało się dostać kilka dni wolnego po ślubie postanowiliśmy, że wyjedziemy na krótki "tydzień miodowy". Zdecydowaliśmy, że nie będziemy jechać nigdzie daleko dlatego też
wylądowaliśmy na tydzień w Zakopanym. Niektórzy mówią, że góry
wiosną nie mają w sobie tego czegoś co zimą. Ja jedak uważam, że
góry są równie piękne w każdej porze roku. Niestety z racji
mojego stanu nie mogliśmy sobie pozwolić na żadne wędrówki po
górach, ale mi zdecydowanie wystarczyło tylko to, że mogłam
nacieszyć oko pięknem górskiego krajobrazu. Odbyliśmy kilka
dłuższych spacerów, zajadaliśmy się przepysznym góralskim
jedzeniem, a przede wszystkim cieszyliśmy się swoim towarzystwem.
Niestety to co dobre bardzo szybko się kończy i nim się
obejrzeliśmy nasz urlop dobiegł końca. Ostatniego dnia naszego
wyjazdu nie mogłam pozbyć się tego uczucia, że oglądam po raz
ostatni w swoim życiu piękno jakim bez wątpienia są góry.
Pierwsza xD <3 Jezu jakie to cudowne <3
OdpowiedzUsuńKocham to czytać jak cholera :"D <3 Czekam na więcej z wielką ale to wielką niecierpliwością <3
Do następnego <3
Ps.Jeśli jesteś chętna to zapraszam do mnie ;)
http://siatkarskieemocjesiatkarskiedylematy.blogspot.com/
Wspaniałe wesele.
OdpowiedzUsuńDobrze,że ojciec Andrzeja zdecydował się isc na ślub syna.
Bardzo fajny rozdział.
OdpowiedzUsuńAkcja z Karolem i obrączkami ekstra <3
Mam nadzieje, że Łucja jednak wyzdrowieje i będą z Andrzejem szcześliwi
Takie akcje to tylko z Karolem. Dobrze, że jeszcze głowy nie zgubił. Mam nadzieje, że jednak wszystko skończy się dobrze.
OdpowiedzUsuńWspaniały ten ślub. Do następnego. <3
OdpowiedzUsuńWspaniale👍
OdpowiedzUsuńCudowni szczęśliwi ludzie <3 błagam nie uśmiercaj Łucji!
OdpowiedzUsuńMiła niespodzianka ze strony taty Andrzeja.
OdpowiedzUsuńKarol z Olą kochani, a Łucja i Andrzej to już wogóle
Jednak tata Andrzeja zrozumiał i poparł jego decyzje,miły gest w strone Łucji, chciał poprowadxzić ją do ołtarza.
OdpowiedzUsuńsytuacja z obrączkami bardzo fajna.
(Przepraszam za określenie) Ja pitole, musiałaś dawać to ostatnie zdanie??? Chyba cię ukatrupię xD
OdpowiedzUsuńNareszcie tatuś się obudził. W samą porę...
To może za jakiś czas będzie ślub Emilki i Wojtka? <3
pozdrawiam i weny :*
http://przy-tobie-moge-wszystko.blogspot.com/
dobrze,że tata Wrony przemyślał i zrozumiał swój błąd i zaakceptował wybór syna.
OdpowiedzUsuńjeszcze zaprowadzał synową do ołtarza :)
Mam nadzieje, ze bohaterów nie spotka nic strasznego i Łucja wyzdrowieje
rozdzial rewela. karol i obraczki <3 cudo i w koncu ojciec Andrzeja przemyslal swoje zachowanie :* czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńŁucja i Andrzej jako małżeństwo <3
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie zachował sie tata Andrzeja, a dialog Oli i Karola super
Jeejku wspaniały rozdział! *.*
OdpowiedzUsuńWszystko tak pięknie, romantycznie, uroczo, a na końcu trochę smutno :/ Kurcze mógłby być happy end, ale twierdzę że nie będzie :3
Łucja i Andrzej tacy zakochani *.* Przez cały rozdział szczerzyłam się jak głupia :D Takie pełne szczęścia i miłości rozdziały mogę czytać bez przerwy <3
Czekam na następny! :]
Pozdrawiam! :*
Świetny rozdział,a fragment z Karolem... Mega.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
DOTARLAM! To tak: cieszę się, że jednak pokonalaś problemy i wróciłaś. Kiedy Ty nabiłaś tyle rozdziałów, że ja ich nie widziałam? No i.. rany to było piekne. Znów ryczę czytając rozdzial. Takie, naprawe piękne i romantyczne. A Ty nagle z takimi przeczuciami wyskakujesz. A weź mnie kurde nawet nie denerwuj bo Ci wpierrdolę. Złe przeczucie, ona zobaczy te góry jeszcze. musi!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, pozdrawiam :)
Wspaniały rozdział. Łucja i Andrzej są małżenstwem <3
OdpowiedzUsuńTata Andrzeja zaakceptował Łucje.
teraz czekamy na szczęśliwe rozwiazanie.