niedziela, 14 czerwca 2015

5. Chcę przejść przez to wszystko razem z tobą

Zaczęłam pisać to opowiadanie w styczniu. Czyli bardzo dawno temu. Nie ukrywam, że początkowy pomysł na to opowiadanie był trochę inny od tego co mam teraz na myśl i losy bohaterów potoczyłyby się inaczej gdybym wpadła na pomysł pisania tej historii teraz, ale jako, że jestem konsekwentna to wszystko będzie tak jak miało być od początku. Mam nadzieję, że nie raz uda mi się czymś was zaskoczyć. Dzisiaj jestem z siebie tak cholernie dumna bo udało mi się zapisać całe 3 strony w Wordzie, co jest wielkim osiągnięciem w porównaniu do tego, że ostatnio pół strony to był szczyt moich możliwości. Zachęcam wszystkich do czytania, i mam nadzieję, że każdy kto przeczyta rozdział zostawi komentarz. Nawet nie wiecie ile szczęścia daje myśl, że to co robicie podoba się innym i nie robicie tego bez sensu. Zachęcam do komentowania i życzę miłego czytania :)


____________________________________________________________________________

Kilka godzin później siedziałam na salonie wtulona w ramiona przyjmującego i coraz bardziej denerwowałam się o Łucję.
-Wojtek dlaczego ona tak długo nie wraca?
-Na pewno za chwilę wróci.
-Minęło już kilka ładnych godzin, a jej nadal nie ma.
-Zadzwoń do niej to się dowiesz.
-Czemu ja wcześniej o tym nie pomyślałam – niewiele myśląc wykręciłam numer Łucji. Po chwili usłyszałam dźwięk telefonu dochodzący z pomieszczenia obok – cholera. Czy ona jest nienormalna? Jak mogła nie zabrać z domu telefonu.
-Nie denerwuj się. Może zadzwonię do Andrzeja?
-Po co chcesz dzwonić do tego idioty?
-Może Łucja jest u niego.
-Ok, dzwoń. Chociaż i tak wątpię, że poszła do niego po tym wszystkim.


Z perspektywy Andrzeja

-Andrzej
-Cześć Wojtek. Stęskniłeś się?
-Nie zupełnie. Jest może u ciebie Łucja.
-Musimy o niej rozmawiać?
-Wiem o wszystkim co się stało, wiem o jej chorobie.
-To czemu myślałeś, że może być u mnie?
-Ładnych kilka godzin temu wyszła z domu i do tej pory nie wróciła. Emilka strasznie się martwi.
-Zaraz u was będę.

Mam żal do niej, że nie powiedziała mi na początku znajomości o swojej chorobie, ale nie potrafię się na nią gniewać. Cholera jak to możliwe, że zawróciła mi tak szybko w głowie. Nigdy wcześniej się tak nie czułem. Myślałem, że jeszcze długo z nikim się nie zwiążę, a tu jak grom z jasnego nieba trafiła mnie strzała amora. Potem ta wiadomość o chorobie. Nie mogę pozwolić jej umrzeć. Muszę poszukać, może jest jakiś sposób na to by ją wyleczyć, ale na razie najważniejsze jest to żeby ją znaleźć. Może stało się coś złego.

-Wojtek, Emilka jesteście tutaj – wpadłem do mieszkania Łucji – wróciła?
-Co ty tutaj robisz? - warknęła Emilka.
-Martwię się o nią.
-Teraz się martwisz? Trzeba było myśleć kilka godzin temu – zaczęła okładać mój tors pięściami.
-Wiem, że zrobiłem źle. Dlatego musimy ją znaleźć bo chcę jej o tym powiedzieć. Masz jakiś pomysł na to gdzie może być?
-Mam – zanim się zorientowałem zaczęła zbiegać po schodach, a ja z Wojtkiem szybko pobiegłem za nią zamykając po drodze drzwi kluczami, które leżały na komodzie.

Wróćmy do Łucji

Zostawiłam telefon w domu bo dobrze wiedziałam, że Emilka będzie chciała się ze mną skontaktować, a ja chciałam pobyć przez chwilę sama. Postanowiłam, że pójdę do domku mojej babci. Od kilku ładnych lat stał pusty po tym jak babcia umarła, a ja nie potrafiłam tak po prostu w nim zamieszkać, za bardzo przypominał mi ją. Każdy kąt, każde miejsce, zdecydowanie za dużo wspomnień. Kiedy tylko otworzyłam drzwi uderzył mnie ten charakterystyczny zapach. Tyle lat, a tutaj czas jakby się zatrzymał. Weszłam wgłąb mieszkania i usiadłam na moim ulubionym bujanym fotelu. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-Łucja kochanie gdzie jesteś?
-Babcia? Co ty tutaj robisz?
-Przyszłam z tobą porozmawiać kochanie. Powinnaś walczyć kochana.
-Babciu o czym ty mówisz.
-Powinnaś walczyć o swoje życie. Jesteś jeszcze taka młoda, całe życie przed tobą. Poza tym ten twój Andrzej wydaje się całkiem fajnym chłopakiem. Dobrze wiesz jak zawsze marzyłam o wnukach.
-Babciu ja nie mam czasu na wnuki, ja umieram...
-Kochanie walcz. Zrób to dla mnie. Muszę już iść, ale pamiętaj o tym, że bardzo cię kocham słoneczko.
-Babciu nie odchodź...
-Daj mu jeszcze jedną szansę bo na nią zasługuje.

Kiedy się obudziłam było już ciemno. Postanowiłam, że pójdę do pokoju babci się przespać bo nie ma sensu wracać o tej porze do domu. Kiedy znalazłam się w połowie drogi nagle zakręciło mi się w głowie.

Tymczasem u Wojtka, Andrzeja i Emilki
-Możesz mi powiedzieć gdzie jedziemy? - zapytałem
-Myślę, że wiem gdzie może być Łucja
-Gdzie?
-Jej babcia miała dom na obrzeżach miasta. Myślę, że tam możemy ją znaleźć. Co prawda od dawna tam nie zaglądała ale jeśli chciała pobyć sama to pewnie tam jest.

Kilka minut później parkowaliśmy samochód pod małym przytulnym domkiem.
-Zaczekajcie tutaj pójdę sprawdzić czy tam jest – powiedziała Emilka
-Chyba sobie żartujesz idę z tobą – odezwałem się natychmiast.
-A ja idę z wami – wtrącił się Wojtek
-W takim razie chodźcie – niechętnie odezwała się Emilka
Kiedy nacisnąłem na klamkę drzwi otworzyły się. To co ujrzałem po chwili zmroziło mi krew w żyłach. Obok schodów leżała Łucja. Momentalnie znalazłem się obok niej.
-Łucja kochanie obudź się. Dzwońcie po pogotowie – zwróciłem się do Emilki i Wojtka.
Karetka przyjechała dość szybko. Emilka opowiedziała lekarzowi o jej chorobie. Powiedzieli, że od razu zabiorą ją do szpitala, w którym się leczyła. My niewiele myśląc pojechaliśmy tam zaraz za karetką. Chwilę później siedzieliśmy już przed salą, w której znajdowała się Łucja. Po chwili z pomieszczenia wyszedł lekarz.
-Są państwo rodziną pacjentki?
-Łucja nie ma rodziny. Jej rodzice zmarli kilka lat temu.
-W takim razie zapraszam kogoś z państwa do gabinetu.
-Ja pójdę – zerwałem się nim Emilka zdążyła cokolwiek powiedzieć.
-Ale... - odezwała się dziewczyna.
-Pozwól mu – odpowiedział Wojtek.
-Idź – odpowiedziała niechętnie.
-Dzięki – uśmiechnąłem się nikle.
Po chwili siedziałem już na krześle w gabinecie lekarskim.
-Czy pani Emilia zdenerwowała się może czymś dzisiaj?
-Tak
-W jej stanie nie powinna się denerwować. Czy mogliby państwo zadbać o to żeby taka sytuacja się nie powtórzyła?
-Oczywiście.
-Panie doktorze jest jakaś szansa no to żeby Łucja wyzdrowiała?
-Powiem tak. Z medycznego punktu widzenia nie ma żadnych szans, ale dobrze pan wie, że istnieją różne sytuacje. Trzeba mieć nadzieję.
-Nie ma żadnej terapii, operacji, którą można zastosować w tej sytuacji?
-Niestety nie, przykro mi. Przepraszam pana bardzo, ale muszę już iść. Mam za chwilę się operację, muszę się przygotować.
-Oczywiście. Mam jeszcze pytanie.
-Słucham.
-Kiedy Łucja będzie mogła wyjść ze szpitala.
-Myślę, że jeśli w nocy nic się nie pogorszy jutro ją wypuścimy.
-Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
-Proszę o nią dbać. Nie powinna zostawać teraz sama. Omdlenia mogą zdarzać się coraz częściej. Następnym razem proszę po prostu spróbować ją ocucić i nie dzwonić od razu po karetkę.

-I co? - od razu po wyjściu z gabinetu obok mnie znalazła się Emilka.
-Wszystko dobrze, ale takie omdlenia będą się zdarzać. Następnym razem mamy postarać się załatwić to sami i nie wzywać karetki.
-Możemy do niej wejść?
-Mogę najpierw ja? - zapytałem .
-Skoro musisz – przewróciła oczami.


-Co ty tutaj robisz? - odezwała się prawie od razu.
-Musimy pogadać.
-Kto powiedział, że ja chcę z tobą rozmawiać, że w ogóle chcę cię widzieć.
-O ile dobrze myślę to nie masz wyboru bo już tutaj jestem. Więc czy chcesz czy nie musisz mnie wysłuchać.
-Nie musisz nic mówić. Dobrze wiem co chcesz powiedzieć. Wiem, że związek z kimś takim jak ja nie ma najmniejszego sensu. Jestem tykającą bombą. Nie mogę oczekiwać od ciebie tego, że będziesz chciał być z kimś takim jak ja. Więc teraz obróć się grzecznie na pięcie i wyjdź.
-A co jeśli ja chcę spróbować. Jeśli mimo wszystko chcę być przy tobie?
-I tak ci nie uwierzę.
-To uwierz. Uwierz, że jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym. To, że tak zareagowałem. Cholernie cię przepraszam, ale po prostu byłem zaskoczony. Nie codziennie dowiaduję się, że dziewczyna w której się zakochałem jest chora na raka.
-Zaraz, zaraz czy ja dobrze usłyszałam. Zakochałeś się?
-Wiem, ze to brzmi absurdalnie, ale tak zakochałem się w tobie i będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie jeśli pozwolisz mi zostać przy tobie, opiekować się tobą. Po prostu być.
-Wiesz na co się piszesz? Będzie coraz lepiej, omdlenia będą częstsze, będę miała coraz mniej sił, a kto wie może kiedyś w końcu będę musiała całe dnie spędzać w tym cholernym łóżku bo nie bęę miała już sił na żaden ruch.
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale C.
-Chyba nie mam innej opcji tylko się zgodzić.
-Masz rację inaczej nie dał bym ci spokoju, a Emilka pewnie zamordowałaby mnie za natarczywość. Nie lubi mnie.
-Wcale nie, po prostu się o mnie martwi. Jestem dla niej jak siostra. Nie okazuje tego, ale wiem, ze jest jej cholernie ciężko. Mam do ciebie prośbę.
-Proś o co tylko chcesz.
-Obiecaj mi, że po mojej...
-Łucja.
-Obiecaj mi po prostu, że zaopiekujesz się nią. To dla mnie bardzo ważne.
-Obiecuję, choć myślę, że nie będę musiał bo myślę, że ktoś inny zaopiekuje się nią dużo lepiej. Nie pomyślałbym nigdy, że Wojtek się w kimś zakocha. Zawsze twierdził, że nie ma czegoś takiego jak miłość.
-Jak widać trafił swój na swego. Emilka zawsze miała taki sam stosunek do miłości.
-Kiedy będę mogła stąd wyjść?
-Jutro. Przyjadę po ciebie z samego rana.
-Nie musisz.
-Nie muszę, ale chcę. Z resztą nie możesz mi tego zabronić – skradłem jej przelotnego całusa.
-Nie przeszkadzamy – w drzwiach stanął Wojtek z Emilką.
-Nie, wchodźcie. Ja i tak muszę się zbierać. Obiecałem Karolowi, że do niego wpadnę. Będę jutro z samego rana.
-Będę czekać.

14 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;)
    Z niecierpliwością czekam na następny *.*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że wszystko się wyjaśniło :)
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem jestem :) Teraz ciągle myślę jak to się zakończy. Będzie happy end czy nie?! Jak się okaże, że tak to będzie naciągane, a jak nie to będzie taki niedosyt żal i wgl XD
    Bardzo się ciesze, ze Andrzej i Łucja się pogodzili! To będzie ciężki związek, ale będzie w nim tyle miłości.. Jestem cholernie ciekawa co będzie dalej! Czekam na następny i duużo weny, żeby było jak najwięcej tych 3 stronach rozdziałów.
    Ps. Jak pisze bez sensu to przepraszam! Efekt dwóch zarwanych noce przez mecze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciesze się,że Andrzej zrozumiał błąd jaki popełnił. Łucja dała mu szansę i niech z niej skorzysta póki nie jest za późno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uf, jak dobrze ze dobrze! ;)
    Uwielbiam takie rozdziały :)
    Czekam na następny, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie znalazłam chwilę. Idę nadrabiać, czekama 6 by móc ją normalnie skomentować.
    Zapraszam do siebie.
    Dodałam 17. Proszę Cię jednak o łaskawość. Bo.. no sama zobaczysz.
    http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/2015/06/skoro-oczy-zwierciadem-duszy-to.html

    OdpowiedzUsuń
  7. hej. chciałabym cię serdecznie zaprosić do mnie http://siatkowka--przyjazn-milosc-nadzieja.blog.pl/. mam nadzieję,że wpadniesz
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej fajny rozdzial. Czekam na kolejny. Milo sie czyta. Pede tu czesto wpadac. Cam XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sory za
      błędy ortograficzne. Czytam twoje opowiadanie i coraz bardziej mnie wciąga. Komentuje dopiero pod tym postem , ale obiecuje moj komentarz będzie pojawial sie pod kazdym postem
      Pozdrawiam Cam XD

      Usuń
  9. Bardzo spoko. Zostaję.

    [http://melt-my-happiness.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  10. Super to! :) weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytane ale pełn y komentarz zostawię jutro bo mógz ma na dziś dość. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przestraszyłam się, kiedy Łucja zemdlała.. Była sama w tym domu, bez telefonu, nikt nie wiedział gdzie jest.. Eh, gdyby ktoś mi taki numer odwalił, to bym chyba ze strachu na zawał zeszła... Na szczęście Emilka zachowała trzeźwość umysłu i ją znalazła.
    I tak sobie myślę, że babcia Łucji ma rację.. Dziewczyna się poddała bez walki. Nawet jeśli ktoś mówi, że coś jej się nie uda, nie wierzy w nią, powinna chociaż spróbować. Powinna zacząć leczenie. Nie może się poddawać! Ma dla kogo żyć. ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Obydwoje nie powinni byli zataić przed sobą tajemnic. On swojego zawodu, a ona choroby. Niemniej jednak Andrzej zaimponował mi swoją postawą wobec Łucji. Ogromnie się cieszę, że chce jej pomóc.
    Prsy okazji serdecznie zachęcam do lektury śladu nadziei. Pozdrawiam, Arancione

    OdpowiedzUsuń